Byłem raczej nastawiony na ukazanie post-nuklearnego świata, ludzi, którym przyszło żyć w tamtym momencie. Jak żyli, jak sobie radzili itp. Od razu zaznaczam, że nie nastawiałem się na efekciarstwo... Liczyłem raczej na coś w rodzaju serialu Jericho (http://www.filmweb.pl/f338040/Jerycho,2006) , ale na większą skalę.
Zamiast tego twórcy bardziej skupili się na relacjach ojciec-syn...
Fabuła wg mnie trochę nudnawa, a kilka scen wręcz głupich:
UWAGA SPOILER
- jak to możliwe, że w momencie gdy dotarli na plażę facet rozebrał się, wskoczył do lodowatej wody (nie mogła mieć więcej jak kilka stopni Celsjusza), przepłyną kilkaset metrów po wzburzonym morzu i wszedł na pokład statku (ALE JAK!?). Jak to możliwe, że nie zamarzł?
- po co okradł tego murzynka z ubrań skoro było widać, że nie należy do tych "złych"? Przez to sam stał się tym "złym" i zostawił go na pewną śmierć
- dlaczego w domu, w którym się zatrzymali nie wzięli nowszych i cieplejszych ubrań?
- dlaczego ta rodzina nie dołączyła do nich wcześniej tylko czekała aż ojciec wyzionie ducha?
- po co szli w stronę morza? Nie było tego wyjaśnionego w filmie, ale ja wyjaśniam to sobie tak, że chcieli iść na południe (bo pewnie cieplej), a idąc przy morzu nie zgubili by drogi?
KONIEC SPOILERA
Na pochwałę zasługuje natomiast scenografia i charakteryzacja. Viggo wygląda jak prawdziwy bezdomny i czasem patrząc na niego aż nie mogłem uwierzyć, że zrobiony jest tak dobrze.
Spróbuję odpowiedzieć na kilka pytań:
- w filmie faktycznie pokazane jest to bardzo źle i nie wiadomo o co chodzi w scenie ze złodziejem. Otóż w książce, na statku mężczyzna znalazł sporo jedzenia i włożył do koszyka. Potem oddalili się, a w tym czasie wspomniany murzyn-złodziej ukradł im koszyk z całym zapasem jedzenia i innymi przydatnymi rzeczami. To więc tłumaczy scenę, w której kazał mu zdjąć ubranie - złodziej kradnąc koszyk, pozbawił ich jedzenia, więc zostawił ich na śmierć. Mężczyzna odwzajemnił się tym samym.
- w książce nie ma mowy o tym, że tamci ludzie szli za nimi od dawna.
- w książce kilkakrotnie znajdowali nowe ubrania.
- na pokład dostał się wybijając barkiem właz. Oczywiście w filmie nie ma o tym mowy.
Niestety film bardzo luźno nawiązuje do książki. Jest mniej mroczny, przez co traci bardzo wiele. Książka o wiele bardziej gra na emocjach. Film niestety płytki.
Szanowny kolego prosatek ja nie oceniam książki tylko film. Być może w wersji papierowej to i to było lepsze lub lepiej ukazane. Nie wiem. Nie czytałem.
W dalszym ciągu nie wiem jakim cudem nie wyziębił się w tej lodowatej wodzie w morzu.
Co do tamtej rodziny. Być może w książce nie ma o tym mowy, ale w filmie jest dosyć wyraźnie powiedziane (dokładnie w 1:18:55).
Możliwe, że wrak był na tyle blisko, że nie zdąrzył się wyziębić... mieli przecież ognisko, żeby się ogrzać, a ubrań nie miał mokrych bo je zdjął. Co do tych ludzi co za nimi szli to rzeczywiście głupie, w książce było to podobnie ukazane. Szli za nimi tyle czasu i czekali, aż ojciec umrze?
Przecież w filmie widać dokładnie, że jest dobre kilkaset metrów od brzegu. To kilkanaście minut płynięcia w jedną stronę...