PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=874138}

Drogi Evanie Hansenie

Dear Evan Hansen
6,5 1 481
ocen
6,5 10 1 1481
4,7 3
oceny krytyków
Drogi Evanie Hansenie
powrót do forum filmu Drogi Evanie Hansenie

Piszę to z perspektywy osoby, która uwielbia musical i która potrafi znaleźć w sobie coś (a nawet kilka "cosiów") z tytułowego Evana.

Film niestety wyszedł słaby. Pomijam tutaj fakty gry aktorskiej, wieku głównego aktora, choreografii itp... myślę, że w tej kwestii krytycy wystarczająco zjechali już film. Odniosę się tutaj to fabuły. Tak, fabuły, która przecież nie różni się niczym od tej z broadway'owskiej, oryginalnej wersji czy książki. A jednak.

1. Musical z 2015 roku poza masą pochlebnych opinii zyskał także grono przeciwników. Którzy byli zniesmaczeni tym, jakie przesłanie niesie ta historia. Nie da się ukryć, iż pomimo tego jak bardzo poszkodowany był nasz Evan, to co zrobił rodzinie w środku żałoby było czystym sku****ństwem. Jasne, zgadzam się z tym i popieram. Jednak poprowadzenie musicalu i postaci Evana było jakieś takie... że dało się mu "wybaczyć". Oczywiście to tylko moje zdanie! Uważam, że były tam przedstawione różne powody, które mimo iż go NIE usprawiedliwiały (żeby była jasność!) to jednak dało się po nich wywnioskować, dlaczego podejmował takie a nie inne decyzje. Film totalnie je odebrał. Pozabierał kilka ważnych dialogów tu, dodał inne tam i w ten sposób z czystą świadomością mogę stwierdzić, że w przeciwieństwie do oryginału przesłanie filmu jest wręcz destrukcyjne. Coś w stylu "powinieneś kłamać i udawać kogoś innego, jeśli chcesz by ktoś cię polubił lub zauważył". Film jest reklamowany, jako ten który może dać nadzieję i udowodnić, że YOU WILL BE FOUND. A przecież wiadomo jak to się skończyło. Evana "odnaleziono" przypadkiem z powodu śmierci innego chłopaka ze szkoły. I wszystko może byłoby lepsze, gdyby nie to, że główny bohater nie ponosi żadnych konsekwencji za swoje czyny. W musicalu mimo iż sytuacja jest analogiczna to uważam, że rozwiązano to trochę lepiej - tam odniosłam wrażenie smutnego, otwartego zakończenia, więc oddychamy z ulgą, że taki podły występek nie został wybaczony. Natomiast w filmie ostatnie kilka minut to próba wybielenia Evana i udowodnienia widzowi, że wcale nie był aż takim potworem, bo przecież potem się starał. Ostatecznie zakończenie z filmie jest dla głównego bohatera pozytywne i dające nadzieję. Bardzo niesmaczne, nawet nie wyobrażam sobie jak czują się osoby, które są w miejscu rodziny Murphy'ch.

2. Z drugiej strony mam też być może wyjaśnienie innego dużego zarzutu w stronę filmu i musicalu. Evan jest tak bardzo egoistyczny w swoich działaniach (dzięki śmierci kolegi w końcu zdobywa przyjaciół, uznanie, wymarzoną dziewczynę), że kiedy dochodzi do sceny przeprosinowej "Words Fail" to nawet wtedy śpiewa tylko o swoich uczuciach, o tym jak to mu było ciężko w życiu i to dlatego kłamał. I ja to rozumiem, chociaż może wydawać się to głupie, że go bronię. Pragnę jednak zaznaczyć, że osoby jak Evan - czyli z tak dużymi problemami socjalnymi, fobią i depresją, 99% swoich myśli skupiają wokół siebie. I to w tym negatywnym sensie - wiecznie szukają w sobie wad, rozkładają każde zachowanie na części pierwsze i obwiniają się o prawie wszystko, myślą, jacy są beznadziejni. Dodatkowo pamiętajmy, że (przepraszam za kontrowersyjne stwierdzenie) decyzja na samobójstwo również jest egoistyczna. Jednak osoby decydujące się na nie, są na takim poziomie samodestrukcji, że oni nie myślą jaki ból sprawią bliskim. Myślą tylko o własnym bólu i że chcą go ukrócić. Evan dodatkowo odczuwa presję ze strony matki. Prawdopodobnie kilka miesięcy, o ile nie lat, chodzi na terapię, bierze leki, mama stara się napawać go pozytywną energią, a on co? I tak czuje się bez zmian. W jego głowie tkwi tylko to, jak bardzo jest beznadziejny i zniszczony psychicznie, że nie potrafi się podnieść mimo, że inni tak bardzo starają się mu pomóc. Brak szczerej rozmowy z własnym rodzicem na temat swoich uczuć też jest tutaj ogromnym problemem, jaki został poruszony. Myślę, że przez to, w jak strasznym momencie swojego życia był Evan na początku fabuły, sprawia, że nie ma dosłownie nic do stracenia i decyduje się na swoje pierwsze kłamstwo. I tak uruchomił się efekt śnieżnej kuli.

papuga95

Nie widziałem musicalu, więc odniosę się tylko do filmu. Prawda jest taka, że jesteśmy w stanie wybaczać dużo postaciom filmowym, jeśli tylko ich polubimy lub im współczujemy. Myślę, że taki był zamysł reżysera, by Evan popełniał naprawdę straszne czyny, ale widz mu trochę wybaczał przez sympatię do niego. Niestety Evana z filmu nie da się polubić w ogóle. Ma swoje problemy i na początku można mu trochę współczuć, jednak szybko staje się irytujący. Myślę, że to wina aktorstwa i reżysera, bo te wszystkie tiki i dziwne zachowania Evana są bardzo irytujące, a nie powinny być. Nie da się go za nic polubić, nie ma ani jednej cechy, która by wywołała u mnie sympatię do niego. Dorzućmy do tego ogromny egoizm. Przez to, wszystkie straszne czyny się jeszcze wyolbrzymiają i uwidaczniają, że Evan był po prostu socjopatą.

Co do drugiego punkty to mogę w sumie tylko powtórzyć, że można dać egoistycznego bohatera, ale musi mieć też w sobie coś za co ludzie go polubią. Tutaj niestety tego nie ma. Natomiast brak szczerej rozmowy z rodzicem to też wątek, który nie wybrzmiał, bo w tym filmie właściwie nie ma postaci i relacji między nimi. Ciężko poczuć, że istnieje w ogóle jakaś relacja między matką, a Evanem, bo matki prawie w tym filmie nie ma.

Ten film leży niemal w każdym elemencie.

papuga95

no Mamma Mia to był musical i to było coś:D

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones