Jak wyżej. Minimalizm, jeden aktor (lub niewielu więcej), brak muzyki, asceza filmowa.
Najbardziej minimalistyczny film jaki znam (choć zupełnie niepodobny do Drugiego kręgu) to Blue Dereka Jarmana. Poza tym, na pewno:
Człowiek, który śpi
Naga wyspa
Cmentarz wspaniałości
Mama (N. Y. Renard)
Dystans (T. Sieben)
Wiosna, lato, jesień, zima… i wiosna
Pusty dom
Stalker (i w ogóle większość filmów Tarkowskiego)
Le Quattro Volte
Smak wiśni
I polecam przyjrzeć się twórczości Urszuli Antoniak (Nic osobistego, Code blue, Strefa nagości). Jej filmy to czysta definicja ascezy.