PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=5224}
2,0 1 942
oceny
2,0 10 1 1942
Drzewa
powrót do forum filmu Drzewa

re:mini.scencje

ocenił(a) film na 8

seans z cyklu oglądam coś czego nie rozumiem, a zatem coś mądrzejszego ode mnie - ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, zbieram szczątki mojego aparatu poznawczego..

świadomość ekologiczna czasu rodzimej transformacji łamane na ekohorror metafizyczny o masowej eksterminacji drzewa, w którym ważniejsze od tego co widać jest to czego nie widać - tu koncepcja przestrzeni poza kadrem się kłania - jakby zrobiony z zupełnie innego poziomu (wersja dla uduchowionych: wymiaru) istnienia.

cała historia kina jakby odpadła od królikiewicza..

by the way - nazwijcie mnie dziwnym, ale odbieram koncepcję pozakadrowego planu równoległego jako najdoskonalszy ekwiwalent medytacji / modlitwy / psychodelicznej transcendencji / stanu mistycznego / transu szamańskiego / doświadczenia religijnego / szczytowego / człowieka (niepotrzebne wygumkować w zależności od własnych wyznaniowych upodobań) w historii kina w ogóle.

dlaczego? zasada jest prosta, z grubsza chodzi o to, aby swym jestestwem ogarnąć 360 stopni, czyli całość widzenia. tak zwane doświadczenie całościowe. proste, prawda?

inaczej: ponieważ granice kadru, czyli obrazu filmowego, zdają się też granicami rzutowanej przez widza treści psychicznej, z kolei obie znajdują się wewnątrz naszej percepcji. świadomość widza przypadkiem staje się więc sceną dla akcji, której nie widać.

podobnie jest np. w Mam Pomysł, bo ostatecznie ważniejsza od pomysłu jest przestrzeń w której rodzi się pomysł.

nadto mnóstwo skojarzeń z późniejszymi klasykami gatunku, którzy sto lat za murzynami za królikiewiczem:

np. z Oczami Szeroko Zamkniętymi stanleya kubricka, w których marzenie/sen żony o zdradzie męża staje się dla męża równoznaczne z samym czynem i w efekcie wysyła go na poszukiwanie zemsty, czyli zdrady (motyw u królikiewicza stale wykorzystywany, już to w A Potem Nazwali Go Bandytą, już to w Wiecznych Pretensjach czy w Zabiciu Ciotki).

albo z Dogville von triera, gdzie narysowano umowne granice materii widoczne dla bohaterów, ale niewidoczne dla widza (królikiewiczowi wystarcza do tego zwykły kadr nieruchomy).

to się oczywiście nie wzięło znikąd, że wspomnę choćby ów strach przed nieznanym z Anioła Zagłady bunuela.

odnoszę po prostu wrażenie, że nie tylko kino polskie, ale i światowe nie odrobiło lekcji kina pana grzegorza królikiewicza - cóż dopiero mówić o widzach..

by the way - ciekawe, że tę pozakadrową przestrzeń można wypełniać uczuciami, np. lęk jest zapełnieniem niewidzialnego w przypadku Anioła Zagłady; kłótnia adama i ewy w Drzewach, przy stole, zapełnia tę przestrzeń oskarżeniami, "wiecznymi pretensjami" adama; w innej z kolei scenie - początkowej scenie spotkania adama ze zbirami - przestrzeń zostaje zapełniona uczuciami trudnymi, złością i gniewem, co kończy się bójką, rodzi agresję, i tak dalej..

no i ten ostatni obraz, obraz globusa unoszącego się na wodzie, jak w finale Con Air Lot Skazańców normalnie - he's got a whole world in her hands, she's got a whole world in his hands - albo z jednej z relacji dennisa mckenny w kapitalnej xiążcę Brotherhood of the Sreaming Abyss - myślicie, ludzkie małpy, że to wy zarządzacie całym tym szoł? nie ośmieszajcie się.

jakby nie było niemal każdy obraz tego filmu odsyła do spraw ostatecznych. skończone odsyła do nieskończoności, wieczne pretensje nikną w cieniu wielkich przedwiecznych.

ocenił(a) film na 1
Westernik

Nie jesteś trochę zbyt łaskawy dla tego dzieła? Już pomijając interpretację "treści", takie rzeczy jak aktorstwo, zdjęcia czy montaż (np sceny walki, gdzie kompletnie nic nie widać, bo twórca z jakiegoś powodu nakręcił je z pov kompostu :D) wypadają tu niestety tragicznie xd

ocenił(a) film na 8
dorotagniedziejko1998

przyznaję, iż jestem trochę łaskawy w tym sensie, że uważam ten film za najsłabszy film fabularny królikiewicza - gdzie mu tam do Tańczącego Jastrzębia, Fortu 13 czy Pekosa. ale nawet najsłabszy fabularny film królikiewicza to wciąż jest fabularny film królikiewicza. a ja wolę z królikiewiczem zgubić niż z setkami innych znaleźć, i tak dalej, i tak dalej..

że czasem coś nie pyknie, nieraz spocznie na mieliźnie, wybacz - takie są koszta wielkich poszukiwań.

pytanie tylko, czy rzeczywiście nie pykło, bo dziejąca się w przestrzeni poza kadrem walka o której wspominasz - walka którą my sami musimy dopiero niejako zrekonstruować sobie na podstawie tych kilku elementów, które pan grzegorz w kadrze umieszcza - to jeden z formalnie i inscenizacyjnie najciekawszych pomysłów zawartych w tym filmie.

dla porównania - popatrz jak zrobił to raimi w Martwym Złu. scena jest dobra, ale efekciarska. po prawdzie nie różni się niczym od tego co zrobił carpenter w prologu Halloween z wyjątkiem prostego przesunięcia: u carpentera oglądamy chatkę oczami dziecka, u raimiego oczami drzewa. i tyle. drobne przesunięcie, nic więcej. sceny są identyczne, jakieś obejście, obcy łazi, szyba, patrzy, tyle. jakieś zagrożenie. podobnie jest w dziesiątkach innych produkcji, u hoppera (Lunapark), u depalmy (Wybuch) i tak dalej, i tak dalej..

teraz, jak inscenizuje pan grzegorz?

po pierwsze, kamera jest nieruchoma. już samo to to jest nowość. że się nie rusza, nie dostosowuje się do postaci, nie goni za sensacyjnymi wydarzeniami. już samo to wiele mówi.

po drugie poziom nie jest wertykalny, a horyzontalny. kolejna szalona nowość. kamera nie stoi, tylko leży. widok jakby oddolny, odtrzewny, z grobu, z piwnicy. rodzi pytanie: do kogo należy? do grona beztroskiej większości spoczywającej sobie grzecznie dwa pięterka pod nami? czy to jest dreyer i jego wampir, jakiś człeczyna martwy? nie. jest dużo gorzej. ja poważnie to mówię. obcy nie jest osobowy.

oto otwarły się oczy ziemi.

po trzecie, kolejny ciekawy zabieg - na siatkówce oka ziemi osiadają się odpryski akcji. błoto, jakieś trawy chyba, niezbyt już pamiętam. w każdym razie coś. odpryski. odpryski agresji. odpryski agresji agresywnej białej małpy. a więc ta agresja, głupia i bezrozumna agresja, zakłóca. nie pozostaje bez ingerencji.

wreszcie po czwarte, pomniejsze, to to o czym już wspomniałem - punkt ciężkości obrazu zasadza się na tym co poza kadrem. trochę jakbyś patrzył przez dziurkę od klucza na dynamiczną akcję - czy to ci nie otwiera nowych wątków w głowie, nie łechta ci wyobraźni? nie odsyła do jakiejś jaskini platona czy innych wielkich przedwiecznych? widziałeś w ogóle kiedykolwiek w mainstrimowym kinie coś choćby na kształt tego? jak wiele tu powiedziano jednym prostym ujęciem. w kilkanaście sekund.

sorki, ale kurczę, krytykujesz film dając za przykład scenę, która w mojej optyce widzenia winna leżeć gdzieś pomiędzy stanem brakhagem a michaelem snowem na półce w nowojorskim anthology film archives.

ta cudownej piękności kropla odbijająca ocean nie zasługuje po prostu na tak lekceważące traktowanie. stąd, w ramach osobistego protestu niejako, zawyżam i łaskawieję:)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones