Strasznie sztuczne sceny, w których Stuhr albo/i orkiestra grają na instrumentach. Przecież oni nawet nie próbują udawać. Nie ruszają palcami, tylko trzymają instrumenty. Strasznie to zeszpeciło film. Niby drobny błąd i tylko na początku, ale jednak.
Dźwięk fatalnie podłożony. Półgłuchy zauważy, że muzykę wykonuje ktoś inny. Poza tym niezsynchronizowany jest dźwięk z ruchami ust w niektórych scenach.
Świat jaki został przedstawiony w filmie jest bezpłciowy i pewnie sam twórca nie wie kiedy dzieje się akcja. W scenariuszu Kieślowskiego pewnie miała to być pokomunistyczna Polska, stąd mały fiat jako nagroda w loterii i zamieszanie z urzędami. Stuhr chciał swój film trochę postarzeć kręcąc go w czerni i bieli, jednak nie udało się. Ten świat zupełnie do mnie nie przemówił, nie przekonał do siebie.
Światowej klasy były piękne zdjęcia Edelmana i scenariusz Kieślowskiego. To właśnie script trzymał ten film przy życiu. To on zrobił z niego bardzo mądrą i piękna historię. Szczerze wątpię, czy słaby reżyser Stuhr byłby w stanie napisać coś również mądrego, pięknego, smutnego, ciekawego i niezwykłego.
?Duże zwierze? wciągnęło mnie, bardzo mi się podobało, ale niestety reżyser poległ.
Film dodaję do ulubionych.
7 /10
""Duże zwierzę" to film Stuhra a jedyne związki z twórcą "Czerwonego" kończą się na scenariuszu, gruntownie zresztą przez to film Stuhra przerobionego, łącznie z przeniesieniem akcji z lat 70. we współczesność."
I już wszystko jasne. Stuhr uwspółcześnił scenariusz, którego akcja miała się 'za komuny' przez co historia straciła swój pierwotny kontekst.
:(
a mogło być tak pięknie
no właśnie się nie zgadzam ... wg mnie stuhr specjalnie nie określił czasu i miejsca akcjii aby film był bardziej UNIWERSALNY .... mogły być to czasy zarówno "za komuny" "post-komuny" jak i "dzisiejsze" gdyż myślę że nie chodzi w filmie o potępienie takiego a siakiego ustroju politycznego a natury ludzkiej film nie stracił swojego pierwotnego kontekstu ale przez tą uniwersalność zyskał możliwość szerszej interpretacji. (osobiobiście moje pierwsze skojażenia po obejżeniu filmu dotyczyły właśnie "komuny" potępienie odrębności i indywidualizmu ale dopiero po głębszym zastanowienu film pokazał swoje "drugie dno")
co do dźwięku może i błędy były ale jakoś nie popsuło mi to ogólnego zarysu filmu ,dla mnie 9/10
-myśl Kieślowskiego ukazana w prostszy sposób
SPOILERY!
Dla mnie 7+/10, bo czegoś, jakiejś magii, scen naprawdę chwytających było w tym filmie mało. Ale generalnei film uważam za naprawdę dobry, reżyserie Stuhra ze niezła, czy wręcz dobrą. Scena z tabliczką"Precz" albo nocna panika po kradzieży wiebląda, naprawde niezłe.
Poza tym dobre aktorstwo. Po raz peirwszy Stuhr mnie do siebie przekonał. Zawsze twierdzielm , że gość jest dobrym aktorem, ma, powiedzmy,warsztat ale gra zawsze tak samo, zawsze komediowo, nawet jeśli film to dramat. Tutaj zagrał inaczej i moim zdaniem bardzo dobrze.
Co do czasów - właśnjie wg mnie Stuhr całkiem dobrze z tego wybrnął. Początkowo myslisz, że to komuna, potem okazuje się, że współczesność (gimnazjum, czyli po 99) - czyli takie typowo zabite dechami miasteczko gdzies (sądzac po górach) na Podkarpaciu czy w Beskidach, w którym niewiele się w przeciągu ost 20 lat zmieniło. Poza tym miasteczko to jest niejako symboliczne, sztuczne, nieprawdziwe. Coś jak w Salcie Konwickiego czy nawet Edwadzie Nożycorękim Burtona.
Pzdr!