Byłem nastawiony na film naprawdę świetny, wciągający i klimatyczny. Tymczasem zobaczyłem ładne wizualnie widowisko, pozbawione angażującej fabuły. Jakby w środku filmu ktoś wyciął najważniejszą cześć śledztwa, ponieważ byłoby przydługo. Poirot zaczyna chaotycznie prowadzić dochodzenie, po czym nagle wszystko, zupełnie znikąd, staje się dla niego wiadome. Z początku, opowiadając czym zajmuje się detektyw, twierdzi, że łączy fakty, sporządza listy itd, po czym podając rozwiązanie kryminalnej zagadki, opiera się w większości na domysłach. Nie wiem czy tak wygląda to w książce, ale jeśli nawet, to scenariusz filmu może być bardziej logiczny.
Dokładnie tak jak piszesz. Moim i żony największym zarzutem jest brak wyjaśnienia w jaki sposób doszedł do wszystkich wniosków. Były tylko 2 takie opisy poszlak: ślady po wytrychu na zamku oraz odcisk buta w kominku ale nie dotyczyły one nawet głównego wątku czyli śledztwa w sprawie morderstw.
Duże rozczarowanie bo przecież największą przyjemnością dla widza jest układanie w głowie całej historii na podstawie analizy śladów, poszlak i zeznań świadków, które zawsze serwował nam Poirot.
Na końcu dostajemy, co prawda spójne i logiczne, ale jednak wyjęte niejako z głowy detektywa, wyjaśnienie wszystkich wydarzeń i to musi nam wystarczyć.
Szkoda bo był potencjał.