Powszechnie wiadomo, że Jane Austin i jej dzieła to klasyka sama w sobie. Trudno jest o dobrą adaptację jakiegokolwiek jej utworu, nie mówiąc już o głębszych przedsięwzięciach, ale to nic. Dodajmy zombie. Bezkresne wrzosowiska zamieńmy na cmentarz a piękną miłość przemieńmy w płynącą (i cieknącą) strumieniami krew. Pozatrudniajmy ciekawych aktorów, napiszmy scenariusz na podstawie tej wielce chwalebnej sztuki, aby ludzie myśleli, że tworzymy niezwykle ambitny film, a nie kolejne show dla debili. Głównych bohaterów zamieńmy w zombie, a najlepiej uśmierćmy wszystkich, tworząc bardzo pouczający koniec, kiedy to wszyscy zginą w obronie miłości, di end.
Jak dla mnie żenada i tragedia, jeśli chodzi o całokształt. Jest to zwykłe bezczeszczenie zwłok, zasypywanie piaskiem wyrobionych ideałów i zakopywanie w ziemi klasyki.