Mary nie jest postacią pierwszoplanową, istotną dla przebiegu historii, raczej tłem. Obejrzałam obie wersje i rzeczywiście w każdej z nich była inna. Nie powiem jednak, aby jakieś z tych wersji ujęła mnie bardziej. W wersji serialowej, zachowywała się jak za przeproszeniem
"stara dewotka", żyjącą w świecie Pisma Świętego, taka stara maleńka. Aczkolwiek tym samym była bardziej charakterystyczna. Potrafiła powiedzieć to co uważała za słuszne, choć nie było to popularne. W wersji filmowej natomiast była takim brzydkim kaczątkiem. I te jej poglądy być może wzięły się z tego, że nie miała powodzenia u płci przeciwnej, z tego względu "ubrała" się w płaszcz jedynej roztropnej. W obu wersjach jak dla mnie była znośna. Aktoreczka grająca postać Mary w filmie zrobiła to jednak naturalniej niżeli jej odpowiedniczka serialowa.

Uwielbiam książkę, więc to oczywiste że serialowa Mary jest dla mnie dużo lepsza od tej filmowej, która nie ma prawie nic wspólnego ze swoim książkowym pierwowzorem. Moim zdaniem wszyscy aktorzy w serialu byli o niebo lepiej dobrani i w przeciwieństwie do filmu przypominają postacie z książki, zarówno z wyglądu jak i z charakterów.