burton rozwodnia nawet disneya, czy to rezygnując z impresario w postaci wywrotowej myszy, czy to z pary jarających szlugi szpaków, śmierci matki i żałoby zań, że o doświadczeniach psychodelirycznych słaniającego się na nóżkach słoniątka przypadkiem nabytych na skutek niespodziewanego kontaktu kończyno-oralnego tegoż z zabijającą zgubną i niepotrzebnie męczącą retorykę substancją nadaktywną w szklanej buteleczce z napisem "iluzja prawdy w szklanej buteleczce" albo "alkohol największa trucizna" albo "wiśnia mocna" zazwyczaj próżniowo zakorkowaną, chociaż niekoniecznie, bo w beczułce przydrożnej przypadkowo akurat znalezioną, to ja tutaj nawet słowem nie wspomnę..