Bracia Dardenne zmywają Marion Cotillard make-up, przepisują antydepresanty, wręczają bilet autobusowy i każą pukać do drzwi współpracowników z bardzo niewdzięcznym pytaniem: "Czy jesteście w stanie zapomnieć o premii, kosztem utrzymania mnie na etacie?". Premia niemała, mozolnie wypracowana w fabryce, toteż zadanie przed bohaterką niezwykle trudne: jak bowiem – niekiedy w obecności dzieci, żon i mężów – przy zachowaniu godności przekonać kolegów i koleżanki, żeby zrezygnowali z upragnionego remontu, równowartości czesnego dla córki, czy po prostu niezbędnych środków do życia? Pracodawca nie chce pójść na kompromis; w podobny sposób twórcy filmu obchodzą się z widzem. "Dwa dni, jedna noc" to kino angażujące, stawiające pytania, rzucające na szalę podstawowe wartości ludzkie. Kino bez makijażu, zbędnych ulepszaczy, pokazujące surowość życia i walkę o przetrwanie. Mnie przywiodło na myśl "Dwunastu gniewnych ludzi". Tutaj jest ich szesnaścioro. A właściwie – razem z Tobą – siedemnaścioro. Dziś poniedziałek, przyszłość bohaterki ma się wyjaśnić. Sam oddaj głos.
Zapraszam na: https://www.facebook.com/pages/HomoWirtualni/521575844539106?ref=hl