Uwielbiam komiksy "Dylan Dog", choć miałem styczność tylko z tymi wydanymi u nas. Jako adaptacja ich, film leży na całej linii. Zacznijmy od aktora grającego Dylana, który wygląda i brzmi jak Clark Kent (nieprzypadkowo dostał jego rolę kilka lat wcześniej). Nie pasuje mi on do tej roli. Brak tu postaci Groucho, bez której komiksów "Dylan Dog" sobie nie wyobrażam. Filmowy pomagier Dylana nie jest tragiczny, stara się jak może, ale to zupełnie nie ta liga. Problemem jest też sama fabuła filmu. Z historyjek detektywistycznych z elementami grozy, zrobili tu kino akcji, któremu niedaleko do "Buffy", "Blade'a" i "Hellboya". A to naprawdę nie jest to, czego oczekiwałem. Jednakże sam film, bez odniesień do komiksów, jak najbardziej daje się obejrzeć. Jest zrobiony poprawnie i jeśli ktoś szuka lekkiej rozrywki w stylu trzech wyżej wymienionych (choć nie tak dobrej jak dwa z nich), to może spokojnie go obejrzeć. Natomiast jeśli ktoś szuka czegoś w stylu komiksów, to zamiast tego niech obejrzy świetne "Dellamorte Dellamore".