Co jak co, ale mimo, że Johna Wayne'a za dużą sympatią nie darzę, to trzeba przyznać, że w "Dyliżansie" zagrał wyśmienicie. Ogólnie uważam, że to aktor statyczny i wszystkie jego role są bardzo podobne, ale tutaj pokazał klasę. Moja ulubiona kreacje Wayne'a - Ringo Kid. :)
Nie dość, że podobne (co jeszcze można byłoby znieść, choćby taki Depp od dwudziestu lat gra w sumie w kółko tę samą rolę (z nielicznymi wyjątkami), ale robi to zajebiście), to jeszcze tandetne i nieciekawe - vide najbardziej chyba przereklamowane westernowe kuriozum wszech czasów, wabiące się "Rio Bravo". Ale w "Dyliżansie" rzeczywiście zagrał solidnie ;)