Nie wiem, czy tylko ja dostrzegłem sporo podobieństw? Na tyle dużo, że zastanawiam się, czy to
przypadkiem nie jest hołd dla Eda Wooda
- obydwa filmy miały scenariusz napisany na kolanie
- w obydwu roi się od żenujących błędów logicznych
- obydwa są zrealizowane koszmarnie i odrzucają na poziomie wizualnym
- obydwu inteligentny widz nie da rady obejrzeć do końca
Nie wiem, może mój temat jest odrobiiiiinkę prowokacyjny, ale - co sądzicie?