PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=31853}

Dzień, w którym wypłynęła ryba

The Day the Fish Came Out
7,0 80
ocen
7,0 10 1 80
Dzień, w którym wypłynęła ryba
powrót do forum filmu Dzień, w którym wypłynęła ryba

Kakogiannis mając pozycję jednego z najlepszych greckich reżyserów po światowym sukcesie "Greka Zorby" musiał ponoć uciec z kraju w 1966 z powodu jakichś prześladowań. Na to wygląda, że dość szybko udało mu się wrócić do ojczyzny, jednak nie bez Hollywoodzkiej świty.
"Dzień, w którym wypłynęła ryba" to ponoć satyra polityczna. Ja jednak nie widzę tu ani zbyt wiele satyry, ani, tym bardziej, polityki. Dziwaczna komedia -tak bym obejrzał ten film. Dziwaczna i durna, jeśli mam być szczery, ale w sumie całkiem zabawna i nie pozbawiona uroku. Fabuła jest niejasna (po co w ogóle zrzucali te ładunki?) i w absurdalna, by nie rzec kretyńska. Ogląda się to całkiem przyjemnie, jest tu szalony klimat lat 60 tych, są ładne plenery. Mimo to nie do końca przemawia do mnie wizja Kakogiannisa i nie za bardzo rozumiem zamysł tego obrazu.

ocenił(a) film na 8
kangur_msc_CM

Witaj Kangurze.
Sądząc po tym wpisie, jesteś bardzo młodym człowiekiem, nie pamiętającym ani tamtych czasów - ogólnej histerii panującej "zimnej wojny" ani też, tym bardziej, konkretnej przyczyny powstania tego filmu, mianowicie katastrofy amerykańskiego bombowca (1966 - na rok przed powstaniem tego filmu) który przy tej okazji "zgubił" pod Palomares w Hiszpanii cztery bomby termojądrowe. (każdy chętny może o tym dokładniej poczytać u "cioci Wiki" pod hasłem: "Katastrofa lotnicza pod Palomares". Jak by nie było, ten film nie jest (i nie był w założeniu) "dziwaczną komedią...w sumie całkiem zabawną..." jeno filmem, który był (i pozostaje) filmem stricte antywojennym, ostrzegającym przed możliwością totalnej zagłady świata (choćby i przypadkowej!) wskutek wyścigu zbrojeń nuklearnych. Wydaje mi się, że jest on, niestetto, do dzisiaj filmem, który niewiele stracił na aktualności, jeśli chodzi o jego wymowę.

ocenił(a) film na 6
metropolis

Prędzej chodzi tu o moją małą wiedzę, by nie rzec ignorancję, niż o wiek. Jednak mimo tego co napisałeś nie zmienię zdania o filmie. No, chyba, że coś przegapiłem na samym początku, lub źle zrozumiałem, ale tam bomby zostały zrzucone CELOWO (po co?). To po pierwsze. Po drugie, pomimo takiej a nie innej tematyki i wymowy, film został ubrany w ramy nieco absurdalnej komedii. Oczywiście, można by zapytać: "Absurdalnej? czyżby?", jednak ja upierał bym się, że jednak absurdalnej. Bo prawdopodobieństwo takich konsekwencji tej, powiedzmy, że quasi-autentycznej sytuacji jest znikomy. Nie wiem, co się działo w 1966 (ale z chęcią poczytam, dzięki za info), ale jednak konsekwencje pokazane w filmie wydały mi się strasznie bzdurne, jak choćby sprawa ze zbiornikiem wodnym (moja branża, więc jestem troszkę wyczulony). Tak czy siak, przesłanie antywojenne widoczne gołym okiem, zgoda, ale po pierwsze jest ono mętne, po drugie mimo wszystko ubrane w szaty komediowe. A przekaz o konsekwencjach wyścigu zbrojeń nuklearnych w takiej formie jest moim zdaniem raczej daremny. Zresztą, czy taki przekaz jest w ogóle potrzebny? Wiadomo, że zbrojeń nie wynika raczej nic dobrego (po za rzekomym "poczuciem bezpieczeństwa"), ale tego nie trzeba tłumaczyć szarym ludziom (zwłaszcza taki sposób), a Ci, którzy mają wpływ na takie anie inne działania pewnych mocarstw, raczej nie zaczną myśleć po obejrzeniu filmu Kakogiannisa :)

ocenił(a) film na 8
kangur_msc_CM

Heya!
Jak widzę, będę musiał ten film jeszcze raz zobaczyć; widziałem go przed ponad 40(!) laty i może być, że pamięć, ach pamięć nie ta. Aliści nie pamiętam, żebym ten film onegdaj odebrał jako komedię. I nie pamiętam, żeby ktoś inny z moich znajomych tak go odbierał. Ciekawostka, jak go odbiorę dzisiaj? Jak by nie było, to szmat czasu i środki wyrazu oraz technika filmowa zmieniły się kolosalnie. Dzisiaj odbieram wiele filmów z epoki kina niemego (nota bene - filmów, które absolutnie nie były pomyślane, jako komedie i w swoim czasie dla nikogo nie były śmieszne) jako "niezamierzenie komiczne". Może i ten film dzisiaj jest tak odbierany. No to udaję się na poszukiwania.

ocenił(a) film na 6
metropolis

Nie, to nie tak. chodziło mi o zamierzony humor. I patrząc po przypisywanych gatunkach i opiniach np. na imdb do nie tylko moje odczucia. Nie to, żebym śmiał się cały czas, ale humoru nie zbrakło i wg nie był to poważny film, można by tu chyba mówić o grotesce, lub satyrze, ale pobieżnie patrząc na niektóre sceny, to był tu też i humor czysto sytuacyjny. Film z pewną myślą, może nawet przekazem, ale na pewno z humorem. W necie dostępny po angielsku, bez żadnych napisów, ja widziałem w warszawskim Iluzjonie.

kangur_msc_CM

Komedia dziwaczna i durna,ale całkiem zabawna i pełna uroku. Fabuła absurdalna i kretyńska, ale ogląda się przyjemnie...Widać, że kolega jest rozdarty wewnętrznie i pełen ambiwalencji, jednak nie bardzo rozumiem zamysłu tej recenzji...;-)

P.S. Ja też,jak kol. metropolis widziałem ten film ze 40 lat temu i też nie pamiętam by było tam coś do śmiechu. Z klasyfikacji wynika, iż jest to dramat sensacyjny. Oczywiście dziś ten film z pewnością trąci myszką jak przygody Fantomasa,ale wtedy było to dobre kino sensacyjne. Dla porównania,myślę,że za 40 lat jakiś młokos oglądając Władcę pierścieni czy Awatara napisze,że to absurdalna komedyjka z niejasną fabułą o wątpliwym przesłaniu antywojennym(Awatar),którą się całkiem przyjemnie ogląda...

ocenił(a) film na 6
eltoro10000

Niby dlaczego rozdarty? "dziwaczna i durna" i "całkiem zabawna i pełna uroku" to nie sprzeczności, podobnie jak "absurdalna i kretyńska" i "ogląda się przyjemnie". Nie wiedzę nic dziwnego w tym, że absurd jest zabawny, a głupota przyjemna.

Wg mnie film w cale nie trąci myszką. Jest zamierzona komedią, zresztą, w największej internetowej bazie filmowej (imdb) również zaklasyfikowano go jako komedię. Podobnie odbierali go tam użytkownicy. Sensacji w tym nie było prawie wcale. A jeśli chodzi o realizację, to jak dla mnie co drugi (pewnie przesadzam) film z tamtych lat bije na głowę Władcę pierścieni (dla mnie to on wyglądał jak gra komputerowa).



kangur_msc_CM

No,skoro, dla Ciebie absurd i kretyństwo jest zabawne,a głupota przyjemna,to może rzeczywiście nie jest to kwestia rozdarcia tylko gustu.
Wg Stopklatki z kolei jest to film fantastycznonaukowy, jest więc chyba pewien kłopot z zakwalifikowaniem go do którejkolwiek kategorii filmowej. Ja nie pamiętam bym się śmiał na tym filmie,ale skoro miałem wtedy z 8 lat, to się nie będę sprzeczał.

ocenił(a) film na 6
eltoro10000

"No,skoro, dla Ciebie absurd i kretyństwo jest zabawne,a głupota przyjemna,to może rzeczywiście nie jest to kwestia rozdarcia tylko gustu."

To zabrzmiało trochę szorstko :) Jjak dla mnie absurdalny humor to bardzo fajna sprawa. A czasem i głupkowaty także. W tym przypadku fabuła jest kretyńska, gdyby ją traktować dosłownie. Całość jest nieco absurdalna. To miałem na myśli. Oczywiście w poważnym filmie niezamorzone kretynizmy nie są porządne, ale tu jest inaczej. Jeśli chodzi klasyfikację, to jak dla mnie forma jest absurdalna i komediowa, ale przesłanie kryjące się pod spodem niekoniecznie. s-f to tu na pewno nie było :)

kangur_msc_CM

Absurdalny humor to zgoda. Sam bardzo lubię Monty Pythona. Co do kretyństwa i głupkowatości to jakoś mnie nie bawi. Wręcz przeciwnie.

ocenił(a) film na 5
kangur_msc_CM

Oj tak, umknęło Ci coś na początku. Rzekłbym nawet, że sporo. ;)

Przed filmem pojawia się informacja, że rok wcześniej zdarzył się wspomniany przez metropolisa wypadek w Palomares (narratorowi do taktu grzechoczą kastaniety). Po czym fabuła rozpoczyna się od awarii strategicznego bombowca. Wysiada w nim jeden z silników i załoga decyduje się usunąć z pokładu ładunki nuklearne (te "zwykłe", jak i skrzynkę z tajemniczą bronią "Q"), żeby nie zostały przypadkiem detonowane w momencie rozbicia się maszyny. Co więcej, załoga koniecznie MUSI zrzucić bomby (oczywiście na spadochronach) gdzieś na lądzie, bo dowództwo KATEGORYCZNIE zakazało zrzucać je w morze, żeby nie powtórzyła się sytuacja z Palomares. Już samo to założenie jest dość przewrotne.

I tak, jest tu dużo satyry politycznej. Wskazuje na to zachowanie się dowództwa lotnictwa NATO ("mów, że żadnego samolotu nam nie brakuje"), prezydenta USA (gdy żona przypomina mu, że sekretarz komitetu bezpieczeństwa jest w drodze na Księżyc, ten rzuca rozmówcy: "Każ mu natychmiast wracać"; proponuje też wykupienie dużego kawału wyspy, bo wtedy nikt się nie będzie czepiał, że bomba została zgubiona nad obcym terytorium), rozesłanych po wyspie żołnierzy (wszyscy mają jakieś kompletnie idiotyczne okulary przeciwsłoneczne), a nawet samych Greków (hurmem rzucają się do konsulatu duńskiego, bo ogłoszono, że Dania otworzyła dla Greków granice Grenlandii). Potem robi się już z tego kompletna farsa (skoro Amerykanie kupili teren pod hotel, znaczy wyspa musi być atrakcyjna i turyści w ciemno walą drzwiami i oknami).

Jest tutaj naprawdę sporo różnych smaczków, problem jednak polega na tym, że ani film nie jest specjalnie wybitny, ani jego przesłanie nie jest aż tak mocno czytelne, żeby wstrząsnąć widzem w trakcie seansu czy zaproponować ważką moralnie naukę. Co gorsza, obraz wyraźnie się zestarzał i dzisiaj jest już tylko umiarkowanie ciekawą ramotką, w dodatku momentami zauważalnie przynudzającą. Dlatego tylko 5/10

ocenił(a) film na 6
lezard

Hmmm. Dziś już dobrze nie pamiętam, ale mogłem wejść do kina w trakcie czołówki. To wyjaśnia punkt wyjściowy. A dalej... bez zmian.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones