"zombie wegetarianin" i już znasz poziom tego filmu. Pomijając już żałosne efekty, wybuchające głowy w ogniu, biegające po ścianach zombie, rozkładające się w 10s trupy, kretyńskich, debilnych bohaterów z umysłem niemowlaka i uśmiechniętego przez pół filmu trupa. Żenada - nie film...wtyd, że nazywa się Day of the Dead. Ja bym go nazwał "Proszę wrzucać do kontenera" albo "Omijać z daleka"...
Co racja, to racja... Teraz nie dziwie się że film trafił od razu na DVD.
A miałem nadzieje na coś lepszego. Może Diary of the Dead będzie tym na co czekają fani. Kto wie...?