Nie lubię polskich komedii romantycznych. Z reguły są po prostu złe. W pewnym momencie przestałam je w ogóle oglądać, bo już na etapie zwiastunów mocno mnie zniechęcały. Jednak z racji tego, że mój kochany Netflix postanowił ostatnio uzupełnić swoją bazę o parę polskich pozycji, uznałam że może warto z tego skorzystać. Nie mogę wiecznie oceniać filmu wyłącznie po jego tragicznym zwiastunie, czas więc dać szansę losowej pozycji. Padło na "Dzień dobry kocham cię". Och, jaka ja byłam naiwna! Zmarnowany czas, który już lepiej bym wykorzystała chociażby do scrollowania facebooka. Podchodziłam do niego na trzy razy, bo niesamowicie męczył. Zastanawiam się, kto po przeczytaniu scenariusza zgodził się wyłożyć na to hajs i wziąć w tym całym cyrku udział? Dlaczego? Jedynym powodem jest chyba product placement, nie widzę innego sensu. Wszystko w tym filmie leży, od scenariusza, po aktorstwo, szkoda wręcz gadać. Nie znajduję ani jednego pozytywnego aspektu, nawet patrząc na to jak na czysto odmóżdżający, lekki film na wieczór, od którego nie wymaga się absolutnie nic poza w miarę przyjemnie spędzonym czasem. Nic w tym przyjemnego. Ten film boli. No i generalnie nie mam nic do aktorów tu grających, wydają się być przyjemnymi ludźmi, jednak zagrali tragicznie. Zastanawiam się tylko czy to aby na pewno wina umiejętności? A może po prostu nie chciało im się spinać nad tym paździerzem, stwierdzili, że jak by nie zagrali to nic tego nie uratuje i olali temat?