Naprawdę, Indiana Jones i Han Solo to wspaniałe postacie, ale Harrison Ford jest po
prostu...żałosny. Wystarczy pooglądać jakieś wywiady z nim, nieważne czy z 1982 czy 2012-on
jest po prostu nijaki, nie potrafi sklecić zdania, ma problem z wysławianiem się, nie ma żadnych
własnych poglądów, jest kompletnie bezbarwną postacią. Dla mnie szokiem było odkrycie, że w
czasie kręcenia "Poszukiwaczy" (1980) był kimś zupełnie innym niż Indiana Jones-
czterdziestoletnim mężczyzną po przejściach, już po rozwodzie, miał dwóch nastoletnich synów,
żonaty i dzieciaty, ktoś zupełnie inny niż archeolog-awanturnik. Wszystko inne filmy z jego
udziałem, a widziałam prawie wszystkie, są po prostu okropne, nudne, bez pomysłu, ciagną się
jak flaki z olejem, a jednocześnie odrzucił wiele wspaniałych ról, np. dr Granta z "Parku
Jurajskiego", a byłby znacznie lepszy niż Neill, który w ogóle nie jest książkowym Grantem, który
był odpowiednikiem Jacka Hornera-brodaty i wesoły paleontolog, a nie gładko ogolony,
zgorzkniały cynik.