Wiecie co kocham? Kocham horrory!
Od 15 lat oglądam prawie wszystkie nałogowo. Uważam, że większość jest słaba ale zwykle raz czy 2 do roku pojawia się taki, który zwali mnie z krzesła. (reguły nie ma, w niektórych latach nie było ani 1 takiego, który by mnie urzekł) Coraz częściej zaczynam myśleć, że horror to jeden z najbardziej wymagających gatunków filmowych, żeby horror był takim "zwalaczem z krzesła" musi nie tylko mieć dobre aktorstwo, dialogi i wszystko inne tak jak inne filmy. Musi też straszyć, odgrzewane kotlety nie straszą, nie dość, że musi być oryginalny to w dodatku trzeba umiejetnie poprowadzić historię tak żeby napięcie budować powoli, trzeba je cały czas potęgować ale nie można dopuścić do utraty zainteresowania widza. Wystarczy za szybko wyskoczyć z jakimś straszakiem i cały klimat zaczyna sie walić. Z drugiej strony jeśli zbyt długo się nic nie dzieje to widz może się zacząć nudzić, a chociażby chwila nudy u widza to śmierć horroru.
"Dziedzictwo" było dla mnie tym zwalaczem z krzesła, podoba mi się w tym filmie wszystko, każdy z jego elementów oceniam na 8+. Rola głównej bohaterki jest niesamowita, sama jej gra jest przerażająca momentami. Motyw dobrego rodzica, który zaczyna zagrażać dziecku jest naprawdę straszny dla mnie. Nawiasem mówiąc film przypiomina mi jeszcze lepszego Babadooka.
No i dochodzimy do wad filmu.
Jest 1, zakończenie. Ostatnie 15minut filmu jest słabe, tak słabe, że mi smutno, bo zepsuli świetny zwalacz z krzesła.
Wygląda to tak jakby producenci powiedzieli "no fajnie ale to juz prawie 2h i macie dokręcić cos na szybko byleby sie zmiescic w 120min" albo mieli fajny scenariusz ale na koniec brakło weny i napisali byle co żeby zgarnąć kwit.
I tak polecam wszystkim fanom horroru ale smutno mi bo mogło być o wiele lepiej.