5/10. To nie film o nimfomance, ale o nieszczęśliwej kobiecie. Jakoś nie wciąga i nie przekonuje. Nie polecam.
Myślę, że można żyć z nałogami (chorobą) i czerpać satysfakcję z życia. Moim zdaniem (kobiecym), w filmie zamiłowanie do seksu nie zostało przedstawione jako powód załamania psychicznego i owego nieszczęścia. Kobieta straciła kogoś, na kim jej zależało i kiepska kondycja wynikała nie z braku seksu, ale z braku oparcia. Tak więc albo scenarzyści nawalili, albo miało tak to zostać odebrane. Pozdrawiam.
Ja dałam 7/10. Główna bohaterka filmu świetnie zagrała i wczuła się w rolę. Powinno być więcej takich dobrych aktorów.
Ja, jako homoseksualista, nie byłem w stanie przebrnąć przez ten film :),
wydał mi się zabawienie głupi no i nudny.
To nie jest film o nimfomance...? Jak zatem określisz stan, w jakim tkwiła główna bohaterka?
Bo chyba mi nie wmówisz, że pod wpływem 'nieszczęśliwości' kobieta jest w stanie przelecieć każdego napotkanego faceta?
Jakby to określić, mało nimfomanii w tej nimfomance.Dla mnie (może powinnam bardziej zgłębić tajniki tej choroby, aczkolwiek nie czuję potrzeby) to ona bardzo lubiła seks, jednak zalążki uzależnienia zostały przykryte bardziej powodem, dla którego robiła te i inne rzeczy. Dlatego na Twoje ostatnie pytanie odpowiem: owszem, jest to możliwe, jeśli chce się stłamsić ból. Jedne piją, inne się puszczają.
Wydaje mi się, że motyw kobiety nieszczęśliwej, szukającej ukojenia w łóżku z różnymi facetami często przejawia się w filmach. Może nie jest to tak barwnie przedstawione jak w "Dzienniku nimfomanki", ale podstawy sytuacji są podobne.
Pozdrawiam.