PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=708662}
5,5 1 892
oceny
5,5 10 1 1892
4,0 3
oceny krytyków
Dziewczyna, która została królem
powrót do forum filmu Dziewczyna, która została królem

Przystępny przesadyzm

ocenił(a) film na 8

Miałam napisać to na końcu, ale pewnie nie każdy dotrwa. Zatem uważam, że ten film wart jest poświęcenia mu dwóch godzin. Może i widać, że nie jest to produkcja najwyższy lotów, ale ogląda się dobrze. Na pewno wpływ na to mają cudowne stroje, uważam je za mocny punkt tego tytułu. Poza tym nie ma też jakichś POWAŻNIEJSZYCH przewinień historycznych, tak żeby zupełnie skreślić ten film. Zatem naprawdę zachęcam do obejrzenia i poznania królowej Krystyny Szwedzkiej. Kobiety nietuzinkowej i szokującej, która o mały włos a zostałaby królową Polski (tak! starała się o to przez chwilę).

A teraz malutka tyrada. Garbo jeszcze długo będzie niezagrożona w roli królowej Szwecji i nie ma co do tego wątpliwości. W końcu jakby urodziła się do tej roli. Aczkolwiek nasza nowa Krystyna jest przyjemna w odbiorze, przeważnie. Jedyne co mi przeszkadzało to jej akcent, zamiast pozostać z wyraźnie obcym, to biedna dziewczyna starała się brzmieć poprawnie, a więc czasami śmiesznie. A już szczególnie przeszkadza to jeśli ma się w pamięci cudowny akcent Grety Garbo, idealnie pasujący do tej roli.
Rzeczą ważną i składającą się na ogromny plus jest za to fakt, że tym razem nie starano się wepchnąć władczyni w męskie ramiona, jak to miało miejsce w filmie z 1933 roku. Pozostano tym samym w zgodzie z prawdziwymi przekonaniami królowej Krystyny, która nie wyobrażała sobie związku z mężczyzną. Równie mocno zaakcentowano jej zamiłowanie do nauki, filozofii i poszerzania horyzontów. Ukazano także jej specyficzny sposób bycia i styl ubierania się, jak na ówczesne czasy. Naprawdę czasami było jej bliżej do mężczyzny niż kobiety, co poniekąd spowodowane było przez jej wychowanie (na przyszłego władcę kraju).
Natomiast przeholowano (choć nikt się nie dowie, co działo się naprawdę w alkowie królowej :P) nieco z ukazaniem romansu z Ebbą. Wiadomo, i jest to udokumentowane w listach, że obie panie łączyła naprawdę wielka zażyłość. Nikt jednak nie jest w stanie powiedzieć czy przekraczała ona granice miłości platonicznej. Przy okazji uwłaczali inteligencji i ogładzie królowej Szwecji każąc jej ganiać i szaleć z powodu miłości. Ten skok to rzeki, naprawdę? Nieładnie.
Nie przypominam sobie także z biografii, którą czytałam, aby rzucano małą Krystyną (chociaż jej matka faktycznie była niespełna rozumu), próby zabójstwa królowej, trucia Kartezjusza (no ej) czy jakiegoś porywania damy dworu (Ebba po prostu wyszła za mąż, ale wciąż utrzymywała kontakt listowny z Krystyną, albo Krystyna z nią :D). Takich małych przewinień jest tu kilka, ale niestety nie pozostaje nic innego, jak przymknąć na nie oko, dla dobra odbioru filmu.
Zasmucił mnie też sposób w jaki pokazano relacje Krystyny z dworem i poddanymi. W filmie wygląda to tak, jakby nikt jej nie lubił i chciał się jej pozbyć. Kiedy w rzeczywistości było zupełnie odwrotnie. Krystyna była szanowana i uwielbiana (również dlatego, że kochano jej ojca). Wieść o jej abdykacji zasmuciła Szwecję, w końcu zawdzięczano jej pokój, rozwój intelektualny oraz kulturowy. Nie wiem dlaczego zdecydowano się na taki obraz. Ach, no i przede wszystkim królowa Krystyna nikogo nie adoptowała, po prostu zrzekła się władzy na rzecz Karola Gustawa, bez żartów...

Long live the queen!

toiowo

"Natomiast przeholowano (choć nikt się nie dowie, co działo się naprawdę w alkowie królowej :P) nieco z ukazaniem romansu z Ebbą. "
Naprawdę?
Dla mnie relacja łącząca obie panie jest jednoznaczna, bo listy są jednoznaczne i jeśli weźmie się jeszcze pod uwagę chroniczny wstręt Krystyny do małżeństwa i tym samym sprowadzenia siebie do roli inkubatora(jej awersja do kobiet ciężarnych) to odpowiedź jest prosta-mamy do czynienia albo z safizmem albo z transgenderyzmem, co w dzisiejszych czasach nadal jest problematyczne w odbiorze tzw. opinii publicznej a co dopiero w XVII wieku...
W moim przekonaniu relacja Krystyny i Ebby została ukazana w sposób najbardziej prawdopodobny z możliwych. A Twoje stwierdzenie, że "Ebba po prostu wyszła za mąż" w czasach, w których kobiety nie miały nic do powiedzenia, a zjawisko aranżowania małżeństw było na porządku dziennym to stwierdzenie skrajnie naiwne.
Generalnie ten film mieści się w konwencji tzw. kina branżowego(tzn. kino o tematyce LGBT), tak więc porównywanie go do obrazu z lat 30 ubiegłego stulecia jest bezsensowne. Dla mnie osobiście Malin Buska jako Królowa Krystyna wzdychająca do Ebby Sparre(Sarah Gadon) jest zdecydowanie bardziej wiarygodna od Grety Garbo miziającej się z jakimś Hiszpanem...

ocenił(a) film na 8
Pat_Scorovitz

Nie byłabym taka pierwsza do określania zażyłości Krystyny z Ebbą. To znaczy, tak uważam że się kochały, ale nie jestem do końca pewna czy ich miłość przekraczała granicę platonicznego uczucia. Owszem listy wskazują na miłość, ale własnie niekoniecznie cielesną, a o to mi chodziło pisząc o "alkowie". Poza tym, że Krystyna miała skłonność do kobiet, mówi się też o tym, że generalnie mogła być aseksualna, w sensie cielesności.
Moje stwierdzenie "Ebba po prostu wyszła za mąż" dotyczyło obrazu jaki przedstawił film - porwania Ebby. Żadne porwanie Ebby nie miało nigdy miejsca, ona zwyczajnie wyszła za mąż, jak to się wtedy działo. I na tym polegał tragizm tych dwóch kobiet, a nie na jakichś spiskach i porywaniach. Nie wiem, co naiwnego jest w tym, że sprostowałam fabułę, która nie była ścisła w tym miejscu.

Nie uważam, żeby jakiekolwiek porównywanie było bezsensowne. A już na pewno nie w tym wypadku, kiedy porównuję kreację filmową konkretnej postaci (nie tylko wątek branżowy zawarty w filmie, który Ciebie tak żywnie interesuje.) Mizianie się z Hiszpanem było złe i pisałam o tym, ale niestety te zmiany zostały wprowadzone bez zgody głównej scenarzystki (Salki Viertel) filmu z 1930 i samej Grety Garbo, która również była zawiedziona spaczeniem historii jej rodaczki, królowej Krystyny. Poza tym czarno-biały film nie stoi tylko i wyłącznie mizianiem się z Hiszpanem. Świetnie pokazuje osobowość Krystyny, jej niezależność i siłę. Jak na tamte standardy daje widzowi też szansę na pewne domysły. Pierwsza połowa filmu diametralnie różni się od drugiej, gdzie MGM zażyczyło sobie swoich pomysłów, a nie prawdy.

toiowo

Taaaaa.
W tamtych czasach "bycie" aseksualną było prostsze od bycia homoseksualną. Znacznie łatwiejsze było umowne pójście ścieżką dziewictwa(niczym niepokalana matka boska) niż jawne przyznawanie się do umiłowania płci własnej, za które groziła śmierć. Zatem próżno jest szukać w listach z tamtego okresu otwartych deklaracji typu "Och jakże ja Cię pożądam Ebbo Moja Umiłowana!!! Płonę niczym pochodnia na samo Twoje wspomnienie!!!"- i takie tam kwiatuszki. ;) Nota bene i w tych czasach niektórym łatwiej jest mówić o aseksualności niż homoseksualności-bo ta pierwsza to ścieżka czystości, ta druga zaś to grzech śmiertelny. ;]
W tamtych czasach nie było czegoś takiego jak normalne wychodzenie za mąż. Niezmiernie rzadko zdarzało się by zawierano związek z miłości, zwłaszcza w wyższych sferach, gdzie małżeństwa były kontraktowane już w okresie dzieciństwa zainteresowanych i ponad ich głowami. Owszem porwanie to dość tani filmowy chwyt. Było 1000 o wiele łatwiejszych sposobów, by daną hrabiankę do małżeństwa zmusić.
A wracając do samej postaci Krystyny- ci, którzy mieli z nią do czynienia pisali, że nie miała w sobie nic z kobiety. Jej sposób bycia, zainteresowania nawet barwa głosu to ewidentnie męskie przymioty, które nie pozostawiają złudzeń. Nie mamy do czynienia z kopią Elżbiety I, która po prostu migała się przed narzucaniem jej kandydata na męża.
W przypadku Krystyny jej opór ma podłoże znacznie głębsze i w moim przekonaniu tylko lesbijka bądź transgenderystka może mieć taką awersję nie tyle do mężczyzn jako takich co do perspektywy związku jak i fizycznej bliskości z przedstawicielem płci przeciwnej.
Porównanie jest bezsensowne, bo w latach 30 nakręcono bajeczkę na temat Krystyny Wazówny. Samo obsadzenie nieskazitelnej piękności jaka była Garbo w roli kobiety, o której wprost się mówi, że była szpetna to czysta groteska.
Oczywiście nie twierdzę, że The Girl King ma monopol na prawdę w kontekście Królowej Szwecji, jednakże mnie bardziej przekonuje(pomimo kilku tanich efekciarskich chwytów-takich jak w/w porwanie czy rozpaczliwe rzucanie się w odmęty rzeki) od filmu z Garbo. Bo film z 33 roku w ogóle nie dotyczy Królowej Krystyny, eksponuje wyłącznie piękno jakim emanowała Garbo... w koronie-i chyba tylko to miał na celu.

ocenił(a) film na 8
Pat_Scorovitz

Tak jak już pisałam. Film z Gretą jest dobry dopóki się rozumie, że pewne rzeczy dodano tam, bo tak. Początkowe założenia przedstawiały całość bliższą prawdy, niestety wytwórnia stwierdziła, że nikogo prawda historyczna nie obchodzi. Ludzie woleli (wg. MGM) zobaczyć Garbo w kolejnym zniewalającym romansie i to jeszcze z Gilbertem. Znając tę prawdę nie uważam, że sprawiedliwym jest tak źle pisać o tym filmie.
Cieszę się, że teraz powstał film o królowej Krystynie, gdzie nie pcha się jej w ramiona mężczyzn (to też już pisałam), ale uważam też że filmowy pierwowzór zdeterminowanemu (takiemu, który rozumie co "musiało" znaleźć się w filmie z tego okresu) widzowi może dać nie najgorszy obraz królowej Krystyny. Mi dał i wciąż daje ;)

toiowo

Nie wiem co rozumiesz przez "nie najgorszy obraz Królowej Krystyny". Ja tam preferuje prawdę na temat historycznych postaci. Już pomińmy milczeniem ten niewydarzony pomysł z Hiszpanem...
Krystyna Wazówna była, wg wszelkich danych, jakie na jej temat mamy i używając współczesnej nieco dosadnej nomenklatury, paskudnym babochłopem...
Greta Garbo zaś to ikona kobiecego piękna, za szczególnym zaakcentowaniem KOBIECEGO. To w jaki sposób się poruszała, mówiła, nawet trzepotała rzęsami było przesycone kobiecością w najczystszej i najpiękniejszej formie.

Zatem, "Krycha z Wazów" to absolutne zaprzeczenie tego wszystkiego, co sobą reprezentowała "Boska Greta". By osiągnąć porównywalny poziom absurdu, jaki udało się osiągnąć twórcom "Królowej Krystyny" z 1933 roku trzeba by było w "The Girl King" rolę Krystyny powierzyć... Monice Bellucci. ;)
W kontekście wiarygodności nawet Malin Buska zachowuje się zbyt kobieco, na szczęście do posągowej urody Garbo czy Bellucci jej daleko.

ocenił(a) film na 8
Pat_Scorovitz

To znaczy ujmę to tak, nie przeszkadza mi tak bardzo kiedy wizerunek filmowy różni się od rzeczywistego. Bo w zasadzie, kiedy w filmach pokazują nam te same paskudne twarze, jak na portretach z czasów danej osoby? No właśnie.
Za to pomijając całą otoczkę wizualną uważam, że w filmie z 1933 roku w miarę poprawnie przedstawiono jej charakter. Zaczytana, zatopiona w filozoficznych myślach, chcąca przeciwstawiać się panującym zasadom. Nawet nie odbiegli od jej zamiłowania do męskich strojów, a poszli nawet dalej, dali jej przez chwilę poudawać mężczyznę. I proszę bardzo, dlatego uważam, że ten film nie jest najgorszy.
Ale rozumiem, że ktoś może być oburzony obsadzeniem najpiękniejszej kobiety lat 30 w roli najpaskudniejszej (sic!) babochłop Szwecji :> Ale mi to nie przeszkadza odkąd przeczytałam, jak ktoś był oburzony, że piraci w filmie mają za ładne zęby i tak być nie może. Ale kto chce patrzeć na zepsute zęby oglądając film/serial? xD

toiowo

Zęby piratów porównujesz do wizerunku Krystyny, który był na wskroś fałszywy?
Zupełnie nie rozumiesz tego, co próbuje przekazać.
To czy zęby piratów będą śnieżnobiałe czy pogniłe w żaden sposób nie ma wpływu na charakter tych postaci. Tymczasem eteryczna mimoza wcielająca się w postać twardego babola o kanciastych ruchach całkowicie tę postać zakłamuje. Gdyby to była postać literacka, fikcyjna, nie byłoby dla mnie żadnego problemu, ale to postać historyczna.
Przebolałabym nawet urodę. Niech sobie będzie piękna, byleby by miała androgyniczny styl bycia(nie tylko ubioru), bo taka była Krystyna ponad wszelką wątpliwość.
A ponieważ w latach 30 ubiegłego wieku nie można było pokazać wiarygodnie Krystyny Wazówny to należało ją zostawić w spokoju. Gretę obsadzić w roli Kleopatry, Elżbiety I, Carycy Katarzyny i miałoby to więcej sensu niż obsadzanie jej w roli tak charakterystycznej i na pewnych płaszczyznach jednoznacznej. Czy nikogo by nie oburzało gdyby w roli Napoleona obsadzono wysokiego blondyna? Czy nikogo by nie oburzało, gdyby z Markiza de Sade zrobiono cnotliwego mnicha? Oczywiście że tak. Naturalnie wyśmiano by takie produkcje, gdyż nie miałyby nic wspólnego z postaciami o których ponoć traktują. I taki też jest mój stosunek do Królowej Krystyny z 33 roku. To nie jest film o Królowej Szwecji, to film, który ma na celu wyłącznie eksponowanie urody Grety Garbo. Zarówno pod względem treści jak i formy jest nieudaczny i zakłamany.

ocenił(a) film na 8
Pat_Scorovitz

No nie chcę się spierać za długo, bo widzę sens tego co piszesz, ale niezupełnie się zgadzam (do końca życia będziemy tak wymieniać te posty xD).
Tylko dodam, że Greta Garbo właśnie uchodziła za osobę androgyniczną. Więc niby pasuje, ale Tobie wciąż nie :P Poza tym była Szwedką, więc czemu by akurat jej nie dać tej roli? Rozumiała tych ludzi (Szwedów), rozumiała Krystynę Szwedzką (chyba nikt sobie nie zdaje sprawy, jak "podobne" były) i tyle. Owszem, mogli dać jej rolę Kleopatry, ale na pewno nie kosztem Krystyny.

Tobie film z 1933 się nie podoba, a mi się podoba. To chyba najlepsze podsumowanie.

toiowo

Greta Garbo androgyniczna... XDDD Na takiej zasadzie każda kobieta ubrana w garniak i krawat jest androgyniczna. Z Monici Bellucci też możemy zrobić androgyniczną-załóżmy jej cylinder, frak, a w usta wsadźmy cygaro. :DDD
Dlatego napisałam styl bycia, a nie styl ubioru. Androgynia nie ogranicza się wyłącznie do stylu ubioru. Bo styl ubioru to kwestia mody, zaś androgynia to pewny nazwijmy to zbiór cech psychosomatycznych wysadzających formatki male/female. Androgyniczna była Lisbeth Salander czyli Noomi Rapace wcielając się w jej postać w Millennium. Nota bene właśnie Noomi wg mnie idealnie pasowałaby do roli Krystyny. Wyrazista, charyzmatyczna, ale nie dzięki rzucającej na kolana urodzie, lecz dzięki ostrej nonkonformistycznej osobowości, w którą wiarygodnie potrafi się wcielić. Buska tego nie ma i nie potrafi tego mieć, w żadnej minucie tego filmu. Pytanie czy Rapace chciałaby zagrać w The Girl King? Albowiem co by o nim nie mówić jest mocno przeciętny, jednakże i tak o niebo lepszy do filmu z Garbo. A to, że Garbo była Szwedką-to żaden argument. Teza zaś że rozumiała Krystynę-niczym nieuzasadniona.Już nawet nie wspominając o Twym kolejnym stwierdzeniu, że Krystyna i Greta były do siebie podobne. Wybacz, ale to wierutna bzdura. Oprócz narodowości nie ma absolutnie nic co łączyłoby obie panie! Postów w nieskończoność wymieniać nie musimy, nie musisz się ze mną zgadzać tylko proszę nie opowiadać głupot o rzekomych analogiach między Garbo a Wazówną! Oczywiście może Ci się podobać "wariacja" na temat Królowej Szwecji z 33 roku. Jednakże czy podobała by Ci się wariacja na temat Bonaparte, który okazałby się być gejem a Walewska okazałby się być Walewskim czyli jego męskim kochankiem? Nie sądzę. Takiego filmu to nikt oglądać by nie chciał, nawet środowisko LGBT.
Natomiast brednie na temat Królowej Szwecji można było kręcić bezkarnie-i jeszcze ten kiepściuchny gniot ma fanów...
;)

ocenił(a) film na 8
Pat_Scorovitz

Proszę Cię, jeśli jedyne co wiesz o Garbo to to jak wyglądała, nie próbuj mi tłumaczyć jej podobieństw albo ich braku do kogokolwiek. I to jeszcze w tylu słowach!
Dobrze wiem na czym polega bycie androgyniczną /ym i bardzo mi przykro, że Tobie się wydaje inaczej. Problem zaczyna się wtedy, kiedy ocenia się kogoś po tym jakie role grał, a rzucanie Monicą Bellucci to nie wiem czemu służy w tym momencie. Bo w końcu takie romantyzmy, takie kobietki - no to chyba Garbo właśnie. Otóż no niezupełnie. Mówię o tym jaka Garbo była prywatnie, a nie jakie role dostawała i jak chcieli widzieć ją ludzie. Widać była, i jest, niezrozumiana zupełnie jak Krystynka. Człowiek nic nie zrobi.
Gdybyś prześledziła biografię Krystyny, potem sięgnęła po taką traktującą o Garbo, możliwe że byś dostrzegła to o czym próbuję tu pisać. Oczywiście nie twierdzę, że były siostrami bliźniaczkami, w tym momencie jestem daleka od popadania w skrajności.

toiowo

Ty rzekomo „wiesz” na czym polega bycie androgyniczną, zaś ja mam kontakt z osobami androgynicznymi w tym z jedną „szczególną”, na której odbicie codziennie spoglądam w lustrze. :]
Tym się różnimy Szanowna Pani, że Ty sobie możesz na temat androgynii teoretyzować, a ja ją mam w praktyce na co dzień. :]
Jeśli mówimy o Krystynie to jej biografię znam, tak jak znam realia XVII wiecznej Europy i spoglądnie na jej postać w oderwaniu od czasów, w których żyła to nonsens. Tak jak szukanie w jej listach do Sparre „pikantnych szczególików” w epoce, w której takie uczynki były karane śmiercią. Dla mnie oczywistym jest, że nie mogły się z tym obnosić. Również oczywistym jest, że gdyby Krystyna nie była królową spłonęła by za swój sposób bycia na stosie, albo została kolokwialnie rzecz ujmując „zaciukana” przez członków swej rodziny jako odszczepieniec czy wynaturzenie. To co w czasach Garbo uchodzić mogło za ekstrawagancje zblazowanej gwiazdy w czasach Krystyny było absolutnie nie do pomyślenia. Garbo w najgorszym wypadku za upór w lansowaniu męskiego stylu ubioru(bo przecież nie męskiej aparycji, bo przecież nie męskiego zachowania-w przeciwieństwie do Wazówny, tej przynależało i jedno i drugie)groziłby ostracyzm i załamanie kariery, Krystynie(gdyby nie była Królową) śmierć. Nie ma miedzy nimi podobieństw tak jak nie ma podobieństw pomiędzy XVII a XX wiekiem.Z tomboya mimozy nie zrobisz a z mimozy nie zrobisz tomboya...
A dlaczego przywołuję Bellucci. Bo tym czym Garbo było w latach 20 ubiegłego wieku tym Bellucci jest dzisiaj. Ikoną kobiecego piękna. A tym nigdy nie była i być nie mogła Krystyna. A to,że obie były niezrozumiane-to żadna analogia. Zazwyczaj osoby z tzw. świecznika są niezrozumiane i pomawiane. Ile bzdur funkcjonuje na temat Carycy Katarzyny, a wielu naprawdę wierzy w to, że spółkowała z koniem…

ocenił(a) film na 8
Pat_Scorovitz

Mam wrażenie, że to co ja piszę różni się od tego, co Ty czytasz. A resztę sobie dopowiadasz, jak wygodnie. Prawie tak, jakbyś dyskutowała sama ze sobą.
Świetnie, że osiągnęłaś biegłość w każdym temacie i dziedzinie, ale o Garbo wciąż niewiele wiesz, a starasz mi się wmówić, że jest inaczej. Zarzucasz mi, że wydaje mi się, że androginiczność polega tylko na wyglądzie. Kiedy mówię, że tak nie jest i porównuję Gretę z Krystyną na poziomie charakteru/poglądów Ty mi znowu mówisz o lansowaniu ubioru. Nie łapię tych zwrotów akcji.
Nigdy nie porównywałam epok ze sobą ani nie szukałam "pikantnych fragmentów" w listach, a jednak tobie wydaje się, że tak było.

I dodatek specjalnie dla Ciebie, żeby Cię zaskoczyć i zszokować. Tak, Grecie Garbo, w przeciwieństwie do tego co piszesz, faktycznie zdarzało się zachowywać po męsku. Szok, prawda? :> Co więcej! Często mówiła o sobie w formie męskiej, och! Napisałabym, że wiem to przez codzienne spoglądanie w lustro i spostrzeganie tam GG, ale przecież wiemy, że TO akurat prawdą nie jest. Więc argument invalid pewnie jest.

toiowo

"Owszem listy wskazują na miłość, ale własnie niekoniecznie cielesną"- to Twoja wypowiedź, która wskazuje na to, iż zwróciłaś uwagę na rzekomą "platoniczność" ich zażyłości i nie wychwyciłaś niczego "cielesnego" co ja uważam za złudne, gdyż w tamtych czasach opisywanie jakiegokolwiek innego typu relacji niż platoniczna między dwiema kobietami było niezmiernie ryzykowne...
A jeśli chodzi o Garbo, żaden szok, bo o tym wiem. Cóż powiadają, że romansowała z kobietami, powiadają , że była bi , inni zaś twierdzą, że aseksualna. Powiadają...
Jednak jaka by nie była, jej fizjonomia nie pozostawiała żadnych niedomówień, nie ma w niej nawet cienia "testosteronu", nikt na jej widok nie wpada w zadumę zastanawiając się czy to kobieta czy mężczyzna-a to jest właśnie absolutny fundament androgynii. Androgynia to zjawisko, które u osoby standardowo(a takich jest większość) postrzegającej role męskie i kobiece jak i ich wizerunki wywołuje dysonans poznawczy. Czy u kogokolwiek Greta Garbo wywołuje dysonans poznawczy? Ona mogła o sobie mówić w formie męskiej, mogła nawet nosić się po męsku-ale nikt nie ma wątpliwości, że to kobieta w męskich strojach. Czy ktoś kiedykolwiek o niej powiedział to, co mówiono o Krystynie,że nie ma w niej nic z kobiety? Nie? Może jak napiszesz jej nową biografię to znajda się w niej takie "smaczki". :D Ty porównujesz obie panie na poziomie charakteru i poglądów, a ja usiłuję wytłumaczyć, że gdy się jest kimś takim jak Krystyna Wazówna to nie sposób charakteru i poglądów oderwać od jej tożsamości, a ta w jej wypadku ewidentnie kształtowała się pomiędzy tym co męskie a tym co kobiece i to nie tylko w sferze psychicznej. Owa tożsamość manifestowała się na zewnątrz-w sposobie bycia, w sposobie mówienia, w upodobaniach, w ruchach, gestach, a nawet w jej wypadku w barwie głosu.
Greta Garbo ma w sobie tyle z Krystyny Wazówny co Rooney Mara z Lisbeth Salander(amerykański remake Millennium). Ucharakteryzowali ją podobnie do Noomi Rapace. Ma tatuaż na plecach, ma mocny czarny makijaż, ma nawet coś na rodzaj irokeza na głowie, no wszystko się niby zgadza, oprócz tego, że jest taka a nie inna(krucha eteryczna niczym ulotne marzenie), co sprawia, że nie była w stanie uchwycić istoty tej postaci-co z kolei udało się Szwedce, która 2 lata wcześniej wcieliła się w tę rolę.
I o tym ja cały czas mówię Greta Garbo nie jest wiarygodna w roli Krystyny Wazówny i bynajmniej nie dlatego,że jest piękna, lecz dlatego, że brakuje jej "testosteronu", czyli czegoś co jest absolutnie nieodzowne by tę rolę udźwignąć.
PS Spoglądając w lustro nie widzę Krystyny Wazówny. I całe szczęście. Toż to był "paszczur" Aż taka paskudna nie jestem. xD Widzę jednak osobę, która Wazównie mogłaby powiedzieć:" rozumiem Cię, znam to z autopsji". ;) Gdyż przekraczanie granic swej własnej płci, po dziś dzień jest trudne. Jednak boleśniejsze jest żyć w uwierającym gorsecie tego, co stereotypowo kobiece. Oczywiście dla mnie. ;)

ocenił(a) film na 8
Pat_Scorovitz

Dobrze, że Krystyna już nie żyje, bo byłoby jej smutno, gdyby przeczytała co napisałaś na końcu xD Niby paszczur a jednak Ebbę wyrwała :P
Za to szkoda, że Garbo nie żyje, bo na pewno by mnie poparła xD No i przemyślę tę biografię Garbo xD

toiowo

Czy byłoby jej smutno? Czy ja wiem...Podobno nieszczególnie absorbował ją jej własny wygląd. Nie była z tych co to molestują zwierciadła.
Ebba to też był paszczur, zatem, gdy się dwa paszczury spotkają, konsekwencje owego spotkania są przesądzone. x]
Czy Garbo, by Cie poparła? Nie wiem. Jedno jest pewne, gdyby mnie poznała przestałaby używać męskich form. xD
Napisz tę biografię, będę miała rozrywkę. ;P

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones