Skusiłam się z powodu Johna Hughesa jako autora scenariusza, bo uwielbiam jego "Breakfast Club". Filmik okazał się być raczej puściutki, niezobowiązujący, z romanticzną fabułą o konstrukcji prostej jak... no, jak coś prostego. Ale za to z nieodżałowaną atmosferą (drugiej połowy - to ważne!) lat 80. Taki przesłodki klimat jedynego w swoim rodzaju kina dla nastolatków z tamtej epoki. Mi najbardziej podobała się pracownica sklepu muzycznego, bo główna bohaterka trochę przerażała mnie swoją fizys (boję się kobiet z dużymi zębami :P).
Całkiem sympatyczna rzecz, ale dla koneserów raczej, myślę.
Oraz: czemu Harry Dean Stanton zawsze dostaje role porzuconych mężów? ;)
Radze nie jechać do USA :P bo tam wiele dziewczyn ma takie duże zęby. Ciekawe dlaczego? No, ale prawie wszystkie amerykanki mają pięknie wybielone zęby.