Lisabeth Salander znowu w akcji, tylko, że z inną odtwórczynią w roli głównej!

,,Dziewczyna w sieci pająka" opowiada historię dalszych przygód Lisabeth Salander. Tym razem wraz z dziennikarzem, Mikaelem Blomkvistem, wpadają w sieć szpiegów cyberprzestępców i skorumpowanych urzędników pańtwowych. No i oczywiście Lisabeth musi zmierzyć się ze swoją siostrą, co były ogromną niespodzianką w zwiastunie. Jednak przechodząc do fabuły, to jest tak średniowo. Żeby nie było, oczywiście akcja jest i dzieje się naprawdę sporo rzeczy, jednakże historia nam opowiadana czasami się dłuży, plącze, jest tyle tych informacji, że to ciężko to wszystko poukładać w głowie.

Reżyser, Fede Alvarez (twórca takich filmów jak ,,Nie oddychaj" czy ,,Martwe Zło) postanowił kontynuować dzieło zaczęte w 2011 roku ,,Dziewczyna z tatuażem" i według mnie ta poprzednia część była o wiele lepsza. Ja ją oglądałem, całkiem nie dawno, żeby być może nie być zagubiony w najnowszej ,,Dziewczynie ...", ale film z 2011 przy filmie z 2018 jest o wiele lepszy. Może minęło już sporo, bo 7 lat, ale tam czuć było klimat tego kryminału, thrillera. Chyba sami twórcy nie wiedzieli jak to dalej pociągnąć, więc w jakiś sposób zrobili najnowszą część. No, nie udało im się, tak jak chyba tego oczekiwali.

Co do aktorstwa, bo tutaj jest naprawdę ciekawa sprawa. W ,,Dziewcznie z tatuażem" rolę Lisabeth grała Rooney Mara, która była rewelacyjna. Widać było, że to nie ona gra postacią, tylko postać nią. Była zjawiskowa, zaś tutaj Lisabeth zagrała Claire Foy (znana chyba teraz najbardziej z roli w filmie ,,Pierwszy Człowiek"). Nie zagrała ona gorzej, absolutnie, zagrała bardzo dobrze, widać było, że przyłożyła się do tej roli, ale no czegoś w niej zabrakło, co było u Rooney Mary. Tak samo ogromnie zabrakło mi Daniela Craiga, wolę go zdecydowanie w ,,Dziewczynie z tatuażem" niż w nowych ,,Bondach", oraz oczywiście Davida Finchera, reżysera tej poprzedniej części, bo chyba on nadał temu całokształtowi charakter. Wracając, jeszcze do aktorstwa, to bardzo zaskoczyła mnie aktorka Sylvia Hoeks, w roli głównej antagonistki i zarazem siostry Lisabeth.

Jednak co ze scenariuszem? Uważam, że było naprawdę wiele i ciekawych pomysłów, ale ni też nie było tego co była z poprzednim filmem. Zabrakło tej świeżości, tylko polecono klasycznym thrillerem, czy kryminałem. Jednak dialogi pomiędzy bohaterami były naprawdę dobre, ale najlepsze były przede wszystkim między Lisabeth a Camillą. Czuć było tą chemię, emocję z wypowiadanymi przez te bohaterki kwestie. I chyba to napędzało cały film, tak mi się wydaje. Co do efektów technicznych, to zdjęcia, muzyka były całkiem niezłe, tak samo jak i dźwięk i montaż.

Wątki, też czasami były dobre, a czasami złe. Najlepszy, to jak już wspominałem, był wątek Lisabeth i Camilli. Jednak całkiem nie rozumiem relacji Lisabeth i dziennikarza, Mikaela, ponieważ była chyba najgorszym elementem całej produkcji. Nie było żadnych uczuć, emocji, nic tak naprawdę. Szkoda, bo to właśnie wątki mogły okazać się najlepszym ze wszystkich części składowych tej produkcji. Jednakże chciałbym się jeszcze odwołać, do wyczynów jakie robiła Lisabeth Salander. Nie wiem jak, przy tym wszystkim - to było NAJLEPSZE. Jakie ona rzeczy wyczyniała, to miód na moje serce, to chyba uratowało ten film przed totalną katastrofą.

Podsumowując, ,,Dziewczyna w sieci pająka" nie jest filmem idealnym. Zabrakło tego, co było w poprzednim filmie. Szkoda, bo gdyby na stołku reżysera zasiadł znowu Fincher, to mogłoby być lepiej, ale nigdy nie wiadomo. Jestem myśli, że Fede Alvarez odstawi robienie kolejnych części, kasowych produkcji, i zajmie się horrorami, czy też thrillerami, bo to mu idzie najlepiej. To by było na tyle i do zobaczenia w kolejnej recenzji.