Po pierwszym seansie, równo 2 lata temu, byłem do granic możliwości zażenowany i
nie wierzący, że jeden z moich ulubionych reżyserów mógł do tego stopnia spłycić
kapitalną historię autorstwa kapitalnego, chwała mu, pisarza (żeby nie rzec "spieprzyć").
Dziś obejrzałem po raz drugi, trybem pierwszorazowym i od razu zrozumiałem, dlaczego
tak wiele osób zachwyciło dzieło DavidaF: bo jest to kawał dobrej roboty, zwłaszcza pod
względem montażu i aktorstwa (a dla osób, które nie czytały książki - również fabuły).
Na dobrą sprawę, jedynym minusem jest pośpiech, widoczny w rozwoju akcji nawet przy
pierwszym seansie i nieco zmniejszający "kryminalność" tego dzieła. Ale powtarzam,
jest to jedyny negatyw, co w zestawieniu z pozytywami tworzy nad wyraz wysoki poziom.
Co zaś się tyczy relacji tekst-kinemat (książka-film) - zdecydowanie t > k, ale nie jest to
niczym dziwnym, jeśli wziąć pod uwagę, że wizualne przekazanie całej treść tej powieści
wymagałoby jakichś czterech godzin oraz wzrostu narracji kilku postaci.
A ja myślę, ze poprzednią ocenę wystawiłeś na złość, bez obejrzenia filmu. Dobrze, że chociaż umiesz się przyznać do błędu, bo DZT to znakomity film pod każdym względem.
Na pewno znacznie lepszy niż wersja szwedzka io lepiej oddający fabułę książki.