Zaraz zdenerwuję zwolenników szwedzkiej wersji, zanim rzucicie mięsem znajdźcie kontrargument 3:)
Jakby nie patrzeć film jest adaptacji książki "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" i powinien zostać w dużym stopniu wierny swojej podstawie, a wszyscy, którzy przeczytali tą książkę ze zrozumieniem świetnie znają opis zewnętrzny Salander. Drobna, sylwetka anorektyczki, wyglądająca na naście lat. Rooney ma bardziej dziecięcą(?) twarz. Na pewno bije w tej kwestii na głowę Noomi, oglądając ją widziałam prawie 30letnią kobietę. O ile na Rooney jako Salander patrzyłam jako na indywidualistkę to Noomi na pierwszy rzut oka wydawała mi się po prostu dziwadłem.
Cóż, ja najpierw obejrzałam amerykańską, dopiero później szwedzką wersję, jednak to szwedzka mnie ujęła :) Pomijając fakt, że kreacja (ubiór/makijaż/fryzura) Rooney była dla mnie zbyt przesadna, momentami jakby na siłę starano się zrobić z niej najbrzydszą istotę na świecie, to jej gra aktorska była dla mnie nie przekonywująca, sztuczna. Noomi natomiast była bardzo naturalna, miałam wrażenie, że nie gra, tylko jest
Lisbeth. Odnośnie wieku, cóż...nie patrzyłam na to w ten sposób, więc w tej kwestii się nie wypowiem :) Każdy ma swoje, indywidualne wymagania co do danej postaci :)
Lisabeth Salander to chyba koszmar aktora ;) Opisana jako bezuczuciowa, ze sztucznym uśmiechem, nie do końca panująca nad emocjami. Kobiety musiały zagrać bezuczuciową, przerysowaną rolę - Rooney jak sama napisałaś się to udało bo była sztuczna - sztywna jak książkowa Salander.
Rooney bez dwóch zdań. Znakomicie oddała książkową Lisbeth, Noomi wyglądała jak z kiepskiej gry komputerowej, poza tym przy Rpooney wyglądała za staro i za masywnie. choć wiem, że jest drobna. Dodatkowo Lisbeth w wykonaniu Rooney była bardziej ludzka a zarazem wyalienowana, chłodna a jednak nie do końca, oddzieliła się pancerzem od świata a mimo to 'pokochała' Michaela, była twarda, znała się na rzeczy ale kiedy ktoś do niej dotarł umiała być ponętną kobietą i mur jakby runął. Rooney wszystko to pięknie pokazała. Zdecydowanie Rooney.
Obie panie:) tak samo jak bardzo podobały mi się obie wersje, tak przemówiły do mnie obie aktorki. Ale też żadna z nich nie przypominała Lisbeth, którą miałam w głowie czytając książkę, niestety...
Rooney lepiej wizualnie, zdecydowanie.
Najpierw przeczytałem książkę, potem obejrzałem skandynawską wersję, dopiero potem amerykańską.
I o ile obie role są świetne, to w wypadku Noomi stworzono bardzo jednostronny zimny obraz, który nie oddaje złożoności charakteru postaci.
W wypadku Mary widać, że to tylko fasada i że pod spodem jest znacznie więcej. No i jest piękna ^^