ostatnia minuta filmu mnie zawiodła.... myślałem że coś z tego wyniknie a tu o... ale ogólnie dobrze się oglądało :)
moim zdaniem ta ostatnia minuta była dobra. to nie był kolejny ckliwy happy end. zakończenie ukazało drugą, bardziej kruchą stronę osobowości Salanderowej. na co dzień oschła, zbuntowana, niegrzeczna, nieuprzejma i tzw. ostra laska, która sobie nie żałuje, nie czując potem ani żalu, nie ponosząc konsekwencji. a jednak jest w stanie coś poczuć. poczuć miłość, zaufać. jestem świeżo po seansie i poczułam potrzebę "wylania" swoich przemyśleń nt zakończenia na klawiaturę i... filmwebowe forum rzecz jasna
Bo to SZWECJA, a nie amerykański love story :) [this is... Sweden!]
Ostatnią sceną u mnie film zapunktował.
No, akurat ten film jest właśnie AMERYKAŃSKI, reżyser David Fincher. Oczywiście, jest to koprodukcja ale jednak wyprodukowany przez Amerykanów. Wersja szwedzka powstała wcześniej, w 2009 i reżyserował Nils Oplev. Tak, że lepiej nie ulegać błędnym stereotypom i obiegowym opiniom, bo w tym przyadku Amerykanie zrobili doskonały film. Pod wieloma względami znacznie lepszy niż Szwedzi.
Aha, not to przepraszam, dyskusja jest o filmie, stąd moja uwaga. No ale przecież nie wszystkie szwedzkie książki są jakimiś arcydziełami :) Larsson to też nie specjalnie wybitny pisarz. Ale Millenium bardzo mi się podobało, fakt. A parę arcydzieł litetury amerykańskiej znam ;)