Po nim nie dało się już kręcić naiwnych bajeczek o dobrym szeryfie i złym bandycie.
Zadaniem każdego dobrego westernu, z przed "Dzikiej bandy" i kilku po, było właśnie ucinanie tego naiwnego stereotypu, że to tylko filmiki o konikach, krówkach, kałbojach i Indianach.
Tuco nie martw się - westernów w złotej erze powstało tyle, że zawsze da się wygrzebać jakąś pozycje której się jeszcze nie widziało.
I całe szczeście, ze tak sie stało. Tylko ze to nie Dzika banda akurat zaczela demitologizowac western lecz filmy Leone.
I całe szczeście, ze tak sie stało. Tylko ze to nie Dzika banda akurat zaczela demitologizowac western lecz filmy Leone.
Filmy Leone to chyba jeszcze ten klasyczny western...Ale nie znam sie na tym gatunku zbyt dobrze...
Filmy Leone nie mają juz nic wspolnego z klasycznymi wsternami. Przede w szystkim nie ma tu bohaterów pozytywnych ( dobrych szeryfów itd), wszedzie bród,smród i ubóstwo. Swiatem filmów Leone rządzi kasa. Nie ma tu właściwie kobiet, a jezeli sa to w bardzo znikomym stopniu. Pierwsze antywesterny to własnie filmy Leone.
Wydaje mi się,że western uśmierciły sentymentalne filmidła o dzikim zachodzie z lat 70 tych typu Tom Horn ,które pokazały zmierzch tego gatunku.Dzika banda jest raczej metaforą bezsensownego okrucieństwa osadzoną w realiach dzikiego zachodu,metaforą tego co przeżywała Ameryka u schyłku lat 60 tych gdy wojna w Wietnamie przeradzała się w bezsensowną przemoc /masakra w Ly Mai/.Ta scena,gdy pociąg składający się z młodych rekrutów ,prawie dzieciaków dowodzonych przez oficera durnia pada ofiarą napadu,to metafora tego co działo się w USA wówczas,gdy 19 letni dzieciaki szły ba rzeź w Wietnamskiej dżungli. Już początek filmu pokazuje o co tu chodzi,gdy dzieci wrzucają do mrowiska skorpiony,a potem palą wszystko /analogia do nalotów napalmowych/.
Jak dla mnie "Dzika Banda" to genialny przykład westernu, który można interpretować na wiele sposobów. Zarówno jako komentarz do amerykańskiej polityki końca lat 60-tych jak i filmu będącym świadectwem zmierzchu legendy Dzikiego Zachodu. Tytułowa banda to przestępcy, rabusie, będący reprezentantami odchodzącego w przeszłość "modelu" człowieka Zachodu. Wystarczy zobaczyć sceny choćby z samochodem, na którego to widok bohaterowie pukają się w czoło i ze zdumieniem pytają, co to jest.
Zagadkowe jest też preludium do krwawego finału, kiedy wszyscy czterej giną na skutek wielkiej strzelaniny z ludźmi generała. Co było ich motywacją - czy rzeczywiście chcieli uratować kompana-Meksykanina, czy też świadomie poszli na samobójczą misję z której wcale nie chcieli ujść z życiem?
Tak czy inaczej jestem niemal pewny, że Peckinpah sympatyzował ze swoimi bohaterami, gdyż pokazał ich nie tylko od strony morderczej ale i całkiem pozytywnej. Bez wątpienia, arcydzieło gatunku.
Jeżeli to co mówisz jest prawdą to usunę reżysera z ulubionych bo oznacza że był zaślepionym fanatykiem (miliona ofiar wietnamskich komunistów już nie uhonorował żadną metaforą , a to był skutek amerykańskiego tchórzostwa w tej ,, bezsensownej ,, wojnie )
Dokładnie tak! Zapomina się, że było tam jeszcze drugie państwo wietnamskie, a USA walczyła przede wszystkim z komunizmem. No ale obecnie istnieje coś takiego jak polityczna poprawność i nie wypada popierać wojny wietnamskiej - co innego np. wojna w Iraku czy Afganistanie, bo to są wojny o pokój przeciwko terrorystom. Żenujące. Jeśli "Dzika banda" to film przeciwko wojnie w Wietnamie no to faktycznie bardzo głupio. Prawdą jest, że zalatuje pewną lewicowością (zachwyty nad góralskimi partyzantami i jednoznacznie źle ukazany lokalny warlord - gen. Mapache: w czasie rewolucji meksykańskiej większość tych warlordów reprezentowała raczej konserwatywne poglądy). Ja cenię film przede wszystkim za rewelacyjne sceny strzelanin, klimat odchodzącego świata Dzikiego Zachodu i zmęczonych życiem bohaterów (właściwie antyheroicznych).