Wiem, że niektórym może się dłużyć, ale ja kocham takie kino. Rozmowy, w których można się zanurzyć i zadawać sobie te same pytania, niespieszne poznawanie psychiki bohaterów, docieranie do ich pierwotnie ukrytego "ja". Obraz rodziny, dojrzewanie - to wszystko tu jest. A gdyby tak sam film był (symboliczną oczywiście) ekranizacją książki Sinana? To dopiero ciekawy zabieg.