Filmy historyczne tudzież biograficzne mają to do siebie, że widz (najczęściej) wie jak one się zakończą. Jak więc twórca takiego obrazu ma zaciekawić i zatrzymać przed ekranem widza? Przede wszystkim trzeba stworzyć scenariusz, który sprawia że osoba znająca całą historię i oglądająca owy film sama się pogubi i przestanie wierzyć że wie jak to się skończy. Trzeba poprzez spokojną narrację odpowiednio budować napięcie i akcję. „Eichmann” jest historią z wielkim potencjałem. Niestety twórcą nie do końca udało się to wykorzystać. Nie twierdzę, że film jest słaby, wręcz przeciwnie jest całkiem niezły. Za mało w nim jednak faktów, powiązań z Trzecią Rzeszą i Fuhrerem. Do samego przesłuchania nic nie mam, mam z kolei zastrzeżenia do retrospekcji. Myślę, że reżyser Robert Young spokojnie mógł zrobić trochę dłuższy film i wpleć dużo więcej z życia Adolfa Eichmanna. Tego typu filmy potrafią również wstrząsnąć. Również i w tym jest jedna scena, która potrafi to zrobić – zabicie dziecka. Najmocniejszym punktem filmu zdecydowanie jest Thomas Kretschmann, który wciela się w tytułowego bohatera. Brak jakichkolwiek emocji i uczuć na jego twarzy, dzięki temu ta postać jest tak autentyczna. Warto obejrzeć ten z film ze względu na możliwość dowiedzenia się czegoś o jednym z najważniejszych ludzi po Hitlerze w Trzeciej Rzeszy.