Paul Naschy w roli Drakuli wypadł tak sobie. Już bardziej mu do twarzy w kostiumie wilkołaka (choć w tej roli też go nie lubię za bardzo). Gdzieś od połowy zacząłem już na filmie przysypiać. Fabuła mnie nie porwała, a "mocniejsze" sceny nie ujęły. Za plus (?) można uznać natomiast dosyć niestandardowe zakończenie. Takiego jeszcze nie widziałem w filmie o wampirach.