Reżyserem i jednym z aktorów grające główne role był Terry Jones, jeden z członków grupy Monty Python. W samym filmie widać rękę Pythonowca, jednak im bliżej końca, tym gorzej. Pierwsze pół godziny są bez wątpienia najzabawniejsze, potem humor absurdalny gdzies się ulotnił, co sprawia, że "Eryk wiking" nie zachwyca jak "Święty Graal" czy "Żywot Briana". Mimo to, na tle współczesnych mu komedii, jest to propozycja niegłupia i godna uwagi, choć z pewnością nie perełka.
7/10.