5/10. Dołącza do Iron Mana 3, Pantery i Kapitan Marvel jako film który obejrzałem raz i nigdy więcej go ponownie nie zobaczę. Nie dlatego, że jest zły, to po prostu film na jeden seans, potem nie ma żadnego powodu by do niego wracać. Zatrudniono kobietę która zrobiła wcześniej film bez akcji i teraz zrobiła to ponownie, taki już ma styl. To dobrze, że marvel dywersyfikuje style, zatrudnia różnych reżyserów. Ale potem wychodzi taka sytuacja: oglądasz Black Hawk Dawn, Szeregowca Ryana, Midway, Złoto dla zuchwałych, 1917, serial Kompania braci. Akcja, trupy, emocje, naparzanka. I nagle wielka kampania reklamowa, będzie nowy świetny film wojenny, lepszy od tych poprzednich. Idziesz do kina a tam "Hurt locker". Zły film? Nie. Ale jesteś zawiedziony, bo nie tego oczekujesz od filmu wojennego. Po raz kolejny widzę - kobieta nie potrafi nakręcić slapstikowej komedii ani filmu akcji. Nie da się i już. Tutaj nie ma akcji i superbohaterskości. Przez 2,5 godziny patrzysz jak kolesie gadają i wspominają, co pół godziny mimochodem pobiją się z jaszczurem, co jest pokazane tak na uboczu, że nawet nie interesuje. To co w innych MCU jest esencją tu jest wciśnięte na siłę, aż bije z tego męka reżyserki, że musiała wstawić jakąś akcję, walkę i nie może się doczekać powrotu do scen filozofowania przy ognisku. Nie ma wroga! Te osławione devianty to anonimowe, głupie jaszczurki. To bracia anonimowego tłumu skrzeczących idiotów które tysiącami ginęły na polach siłowych Wakandy. Od czasu sado-maso Dooma z Fantastycznej czwórki nie było chyba równie nijakiego i nieangażującego wroga. A eternals też nie lepsi. Zero oryginalności. To kopia, jeden do jednego, X-men. Cyclops, Quicksilver, Havok, Magik, Forge, Colossus, telepata, uzdrawiacz. Sztampa. Plusy filmu. Solidnie wyreżyserowany, dobrze dobrana obsada. Minusy. Poza wymienionymi to: czas, film o pół godziny za długi, w pewnym momencie przysypiałem. Końcowa walka tak długa i nudna, że z męką czekałem na koniec, nie wiedząc nawet za bardzo, jaki jest jej cel. Bezsens postaci widoczny dla każdego kto skończył podstawówkę - nieśmiertelne, żyjące tysiące lat istoty nie mają potrzeby tworzenia związków i płodzenia dzieci. Dlatego sprawy uczuciowe, związki, kochankowie są bez sensu. Jeden z eternali jest głuchoniemy. Takie coś powstaje w wyniku błędów w rozwoju płodu ludzkiego. Skąd to u superistoty, w dodatku w drużynie jest uzdrawiacz który mógł to naprawić. A już mega kuriozalnie wygląda, kiedy przylatują na ziemię tysiące lat temu i gadają z głuchą językiem migowym. Na koniec osławiony wątek homo. Nie ma on żadnego sensu i nic nie wnosi. Rzeczywiście został dodany przez nawiedzonych dziwaków, i mówię to ja, ateista i uczestnik Marszu Równości. Z drugiej strony jest tak nienachalny i krótki, że bogoojczyźniani nie mają się czego czepiać. Nawet miałem takie wrażenie, że to nie wątek homo. Bardziej pokazane jest to w stylu, że eternal nie jest człowiekiem i jest mu wszystko jedno, czy próbuje żyć z człowiekiem płci męskiej czy żeńskiej, nie kwestia preferencji tylko obojętności na płeć. Czy warto obejrzeć? Chyba tak. Ale Wdowa, Szang Czi i nawet Diuna o wiele bardziej mi się podobały.