Paradoksalnie mógłbym pomyśleć nawet o wyższej ocenie, ale jednak niektóre elementy przeważyły za tylko "5/10". Przede wszystkim, dłużył się niesamowicie. Akcji było tu jak najmniej, tego nie można w żaden sposób porównać do najbardziej uznanych slasherów kina grozy lat 80. I pobudki kierowane napastnikiem nie są mi do końca znane, bo ich wytłumaczenie w filmie było dla mnie nieprzekonujące - wszak chodziło przecież o dokonane wstrząsające zbrodnie, których nie można tu tłumaczyć chorobą psychiczną: więc czym (bo wytłumaczenie przyczyn tej masakry, było i jest dla mnie absurdalne)? Na plus zauważę, że jak na film z oklepanego cyklu "grupa znajomych jedzie na wycieczkę" - było stosunkowo mało wątków miłosnych czy romantycznych, oraz infantylnych czy głupich zachowań "wyzwolonych amerykańskich nastolatków" i przy okazji (SPOILER), jednak od początku do końca prognozowałem coś najbardziej oczywistego, że za tym wszystkim stał sfrustrowany po zawodzie miłosnym mężczyzna i byłem pozytywnie zaskoczony czymś innym.