Po obejrzeniu tegoż filmu mam mieszane uczucia, czy amerykanie (przynajmniej ich część) tym obrazem przyznają się tym samym do popełnionego błędu jakim było rozpoczęcie wojny z Irakiem, czy też kręcąc takie historie (zresztą na faktach autentycznych) próbują zagłuszyć własne sumienie i pokazać światu, że (jak zwykle zresztą) nie mieli złych intencji tylko... się pomylili. U mnie 6 na 10.
Zrobiono film, który opisuje nierówną walkę z systemem... i tyle tu rozliczania się z przekrętów, co nic. Nakręcono go dopiero po zmianie opcji rządzącej, kiedy Bush i jego gwardia i tak już gwizdała na to co się o nich pisze w mediach (prawa do ekranizacji WB kupiło już w 2007r.). Właściwe pytanie to: dlaczego mimo raportów mówiących o braku zagrożenia - rządzącym tak bardzo zależało na tym, żeby jednak znaleźć pretekst do rozpoczęcia wojny? Ropa, kontrakty na odbudowę zrównanego z ziemia kraju, czy może po prostu przymus zapewnienia przemysłowi zbrojnemu stanów stałych zamówień na kolejne kilkanaście lat (jako państwu, które - z krótkimi przerwami - prowadzi działania wojenne praktycznie od czasów II wojny światowej) to tylko kilka możliwych opcji.. bez wątpienia jeszcze długo to pytanie pozostanie bez odpowiedzi