Czy był wart swojej ceny? Nie wiem, ale ja się nie zawiodłam. W korporacjach dzieją się różne rzeczy i z pewnością każdy jej pracownik natknął się na kogoś zafiksowanego na punkcie awansu. Ten film jest nie tylko trzymającym w napięciu obrazem psychologicznym, ale i satyrą na korpoświat, gdzie praca przysłania wszystkie inne aspekty życia i potrafi doprowadzić do destrukcji. "Fair Play" skłania do dyskusji na temat walki płci, roli kobiet w biznesie i w charakterze liderów. Scenariuszowo jak najbardziej na tak. Mam trochę uwag do ostatniej sceny, która moim zdaniem była niepotrzebna i zburzyła mi trochę odbiór całości. Też mam świadomość, że nie dla każdego widza może być interesujący, jeśli chodzi o tematykę. Najwyraźniej korpoludkom z Netfilxa nadzwyczaj się spodobał.
Czy ten film był satyrą na korpoświat? Śmiem wątpić, pokazywał 1:1 realia tego świata i specyfikę środowiska.
Masz na myśli ostatnią scenę rozmowy z szefem? Scenę kłamstwa, która pokazuje którędy będzie brnąć dalsza droga życiowa Emily. To bardzo ważna scena, może warto przeanalizować jeszcze raz wszystko co się zobaczyło.
I o ta krew chodzi?
Emily przechodzi do szantażu gwałtem, ale zadowala się upokorzeniem i odwetem jednocześnie uwalnia Luka od resztek jego uczucia. Luke poddaje się w strachu przed szantażem licząc, że minuta upokorzenia jest lepsza niż lata w wiezieniu. I tak są tylko we dwoje, on zaraz pójdzie w swoja stronę.
Ciosy nożem osłabiały szanse na szantaż.