To znaczy, że jeżeli Bergman jest trudny, męczący,filozoficzny, psychologiczny,symboliczny to tylko na tym polega talent reżyserski i tylko tego rodzaju filmy zasługują na Oscara? Nie liczą się inne aspekty?

Nie licz na merytoryczną odpowiedź od wyznawców sztuki uznanej za Sztukę. Taka "Ziemia obiecana" bije ten film na głowę w każdym aspekcie realizacyjnym. Moim zdaniem, Kieślowski jest bardziej głęboki od Bergmana, choć też dla wielu "nudny".

Za to Ty, swoją rzeczową wypowiedzią, przekierowujesz tę niemerytoryczną dyskusję na właściwe tory... Wolne żarty. A to, że stosujesz tanie chwyty erystyczne to oczywiście drobiazg.

„Ziemia obiecana” jest rewelacyjnym filmem, ale nie rozumiem, czemu ma służyć ten przykład, skoro autorka tematu nawiązywała do filmów, które obecnie zgarniają Oscary.

A wg mnie Kieślowski jest jednak klasę niżej. I tyle, możemy się powymieniać takimi opiniami z sufitu, a to i tak nijak ma się do treści głównego postu.

Kieślowski i Ziemia obiecana. :)) haha

Te dwa moje zdania są rozłączne treściowo.

Nie ma to żadnego znaczenia, bo jeśli ktoś przedkłada i Kieślowskiego, i Ziemię Obiecaną nad dzieła Bergmana lub nad niego samego, sam wystawia sobie świadectwo. Po prostu się ośmiesza.

Bez przesady. Bardzo lubię Bergmana ale "Ziemia Obiecana" to znakomite dzieło polskiej kinematografii a twierdząc że tak nie jest, właśnie się ośmiesza. Tyle.

Nie neguję wybitności Ziemi Obiecanej, uważam ten film za jeden z najwybitniejszych filmów nie tylko polskiego, ale i europejskiego kina. Nie mniej jednak Bergman, to wyższa półka przede wszystkim warsztatowa. Oczywiście nie wszystkie filmy Bergmana utrzymują ten sam poziom, ale warsztatowo żaden z filmów Kieślowskiego czy Wajdy nie dorównuje Fanny i Alexander.

A w którym miejscu cristal coś takiego napisał/napisała? Nadinterpretacja. Była mowa o treści filmu i bogactwie, jak sądzę, emocjonalnym; niekoniecznie o męczącym skomplikowaniu i ujęciu wszystkiego w znaki, które poprawnie odczyta jedynie reżyser.