kiwające głowy i kłapiące szczęki o szarej eminencji polskiej sceny fantazmatycznej. bazowej wylęgarni talentów, oddolnej akuszerce pomysłów, mateczniku wszelkiego tworzenia.
tym panu od małp, co trochę do rozumnego rybaka jest podobny, no bo tak: nie znajdując swojej ryby znajduje swoją rybę wydając na świat wieloryby!
i mean where would we all be without him?
rozumnym właścicielu cyrku o geście rozległym jak przestrzeń i umysłowości ruchliwej jak sprintujący plemnik na ostatniej prostej w pochodzie ku eterni.
naturalnym spadkobiercy wykręcaczu dość śmiało i odważnie flirtującym z tą starotestamentową koncepcją w myśl której szatan jest tylko małpą pana boga, a jego naśladowcza forma kreacji niewiele się różni od wyexploatowanej xerokopiarki.
kukułce na koniu trojańskim porządkującej chaos przy pomocy wyobraźni.
starczy.
a, jako iż wszyscyśmy są z niego, niechaj więc i mnie będzie w końcu wolno jasno to powiedzieć:
ja kocham macieja parowskiego!