PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=756160}

Faworyta

The Favourite
7,5 86 976
ocen
7,5 10 1 86976
7,8 57
ocen krytyków
Faworyta
powrót do forum filmu Faworyta

Faworyta - film, na który czekałam i dużo sobie po nim obiecywałam. I dostałam - świetną grę trzech pań, a szczególnie Olivię Colman. Ciekawe zdjęcia i niezapomniany menuet. To na plus. I dostałam schematyczny do bólu scenariusz, z dworskimi intrygami, które są szablonowe i bez krzty jakiejkolwiek finezji. Mogłyby dotyczyć również licealistek w walce o akceptację najbardziej popularnej w szkole cheerliderki. No i przede wszystkim ma być wesoło, do czego służy upadek w błoto, obżerająca się i zwracająca, to co zje królowa, zabawa w rzucanie pomarańczami w nagiego faceta, wyścig kaczek itd. Bo, jak nie jest wesoło, to się nie sprzeda - widzowie będą się nudzić. W krótkim czasie obejrzałam trzy filmy w tej konwencji: właśnie Faworytę, Vice i Oni. Czy to jakiś ogólnie obowiązująceprzeświadczenie, że współczesny widz jest tak mało inteligentny, że potrzebuje igrzysk, zamiast kina, które niesie ze sobą zaproszenie do refleksji i pozostawia jakiś ślad?

ocenił(a) film na 9
Agatonik

Kiedy to moim zdaniem śmiech, który inteligentnemu widzowi grzęźnie w gardle, gdy ogląda tę złotą klatkę, w której zamknął swoje postaci Lanthimos, wypychając gdzieś poza kadr treści, jakie zazwyczaj wychodzą w kinie historycznym na pierwszy plan (wojny i bitwy, dyplomację i intrygi szerszego planu politycznego). Klatkę, w której nikt nie zaprząta sobie głowy tzw. życiem codziennym i jego problemami, więc po prostu folguje wszystkim hedonistycznym popędom. Klatkę, do której zaglądamy trochę jak "z kamerą wśród zwierząt", i w której jednocześnie, przynajmniej do momentu przybycia Abigail, obowiązuje JEDNAK jakiś etos, nawet jeśli tych, którzy go wyznają, można by podsumować ironicznym tytułem przysłowiowych "złodziei z zasadami".

Intryga jest stara jak świat i pokazuje, że relacje władzy, bez względu na to, czy polityczno-dworskie, czy miłosne (wszystkie takimi są), potrafią być bardzo przewrotne i kategorie wygranej oraz przegranej zależą w równej mierze od obiektywnych okoliczności, co subiektywnego poczucia.

I to wszystko jest oczywiście już filmowo mocno wyeksploatowane, ale Lanthimos jest dziś uznawany za jednego z jeśli nie najlepszych, to na pewno najciekawszych reżyserów nie dlatego, że odkrywa Amerykę, ale że bierze na warsztat wręcz starożytne treści (czerpiąc garściami ze swojego greckiego dziedzictwa kulturowego, w każdym z jego filmów mitologii jest aż nadto), które serwuje w zupełnie świeżej formie. Narracja jest tu zawsze jakby pękająca, postacie jakby na pograniczu autyzmu, komizm jakiś taki niepokojący, jest dziwnie i czujemy, że nie kontrolujemy tej historii tak, jak kontrolujemy w głowie np. konwencję melodramatu, na który idziemy po to, by dostać ten sam rollercoaster emocji, co od wieków. W "Faworycie", choć aż bije od niej brytyjskością, nie ma absolutnie nic z nabożnej czołobitności, z jaką przedstawiają koronę np. Brytyjczycy (ten typowo oscarowy dramacik o jąkającym się królu czy "The Crown" ). Każde "f*ck", jakie tam pada, jest pięknie wplecione w konwencjonalne formy grzecznościowe. Sama królowa jest równie komiczna, co tragiczna, a także bezbronna, co potworna i okrutna, a jednocześnie nie przekracza ani na moment granicy, za którą stałaby się własną karykaturą. Gdy zwymiotuje po przedawkowaniu cukru, potrafi się podnieść i podjąć wreszcie samodzielną, rozsądną decyzję. Mnie to wszystko skłoniło do dosyć rozbudowanej refleksji, np. nad tym, czy moralność może być stopniowalna (Lady Sarah, której własne interesy nie przysłaniały nigdy autentycznej troski o królową + jakże fundamentalne, wybrzmiewające w finale przez zamknięte drzwi, stłumione pytanie o to, czy lepiej jest być kochanym na pokaz i zawsze ze skowronkami, czy szczerze, choć czasem boleśnie) i dlaczego nawet tak proste odwrócenie jak strojenie w pawie piórka mężczyzn przy właściwie kompletnym pozbawieniu większości atrybutów urody kobiet oraz generalnie skoncentrowanie intrygi wokół kobiecych postaci (i ich samowystarczalność, zarówno polityczna, jak i seksualna) potrafią być zabiegami, które zupełnie odświeżają oblicze kina mainstreamowego - bo takim właśnie próbuje ostatecznie być "Faworyta", ale ja nie mam jej tego za złe, że przyciągnie do kina także publiczność poza kinami studyjnymi. A co wzbudza we mnie jeszcze większy podziw, to to, że choć w filmie dominują kobiety, łamiąc przy tym wszystkie stereotypowe wyobrażenia o królewskich dwórkach jako pozbawionych mocy sprawczej trzpiotkach, to jeszcze ich portrety są skomplikowane, a ich słabości, egotyzm i żądze skrupulatnie wypunktowane, nikt ich nie idealizuje. Takie silne bohaterki, które są jednocześnie wewnętrznie zepsute, to bardzo ciekawy głos w feministycznym dyskursie - to sfilmowana teza, że przemoc wiążąca się z władzą nie jest domeną mężczyzn, ale wynika z samej natury władzy, pozbawionej płci. Kolejna piękna przewrotka.

Czytam Twoje opinie zawsze z ogromną ciekawością i szacunkiem dla Twoich spostrzeżeń, ale ten film odebrałam jednak zupełnie inaczej. Pozdrowienia :)

ocenił(a) film na 7
ex_machina_durejko

Dziękuję bardzo za Twoja wypowiedź. Przeczytałam naprawdę z zainteresowaniem i jestem pod wrażeniem, jak wiele kwestii z innej nieco perspektywy dostrzegłeś. Pomyślę sobie nad nimi i już postanowiłam, że na spokojnie obejrzę jeszcze raz. Bardzo chciałam być zachwycona i poruszona tym filmem. Nie udało się - może to był taki dzień. Pozdrawiam:)

ocenił(a) film na 9
Agatonik

Czasem po prostu coś na nas nie działa - tak bywa, i nic nie można na to poradzić. Ja też nie umiem zakochać się w przynajmniej kilku wielkich dziełach, jak ostatnio "Płomienie" czy "Tajemnice Silver Lake", które doceniam za szereg rozwiązań, ale ostatecznie nie zwaliły mnie z nóg. Rozumiem Cię, bo ja akurat do "Faworyty" podchodziłam ostrożnie, wiązałam gdzieś z tyłu głowy z tym filmem duże nadzieje, bo krytycy piali z zachwytu, były już nominacje oscarowe, a przecież... to film z trzema równorzędnymi, pierwszoplanowymi postaciami kobiecymi, wspaniale obsadzony aktorsko, z mocnym wątkiem homoerotycznym - to było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe, więc przed seansem odczuwałam nawet spory stres. :) Na szczęście kino nie kończy się na "Faworycie" i jeszcze wiele przed nami.

ocenił(a) film na 8
ex_machina_durejko

Po prostu niektórzy zasiadają do filmu jak do Transformersów, bo czytają opis, patrzą na ocenę i myślą jak dobry film to się odnajdą... no nie koniecznie, ale to już wina chociażby samej akademii i krytyków, którzy tak infantylne filmy jak Corna Pantera, Narodziny Gwiazdy czy Bohemian Raphsody chcą stawiać w jednym rzędzie z taką Faworytą.
Rozumiem, że nie dla każdego, ale generalnie Faworyta jest mocno przystępna, żeby o niej samej nie powiedzieć infantylna, bo jak dla mnie nad wyraz wyeksponowane wątki homo mocno zaniżają ocenę ogólną, aczkolwiek to jest to co w ostatnich latach na wśród krytyki jest warunkiem bezwzględnym żeby zaistnieć na salonach... zwłaszcza jak nie ma opcji uderzyć w rasizm czy holokaust.
Jak dla mnie Faworyta jest lepsza od Romy, ale takie filmy jak Faworyta nie wygrywają tych najważniejszych laurów... przykre, że człowiek w ogóle wie o czymś takim, ale z drugiej strony trochę tam brakuje, a z trzeciej to jest najlepszy film z całej stawki do popcornowej nagrody jaką są Oscary.

ocenił(a) film na 9
___ice___

Użytkowniczka Agatonik raczej "Transformersów" jako punktu odniesienia wobec "Fawroyty" nie traktowała, tak wyraziste i charakterne filmy zwykle antagonizują publiczność i niewiele osób pozostawiają obojętnymi, tego tytułu akurat trudno nie docenić choćby za warsztat aktorski i kwestie formalne, ale rozumiem, że można się po prosu nie zachwycić - to już poziom, na którym zwykle działa bardziej chemia niż obiektywny i racjonalny osąd, czyli reakcja bardzo, bardzo indywidualna.
Do uwagi o infantylizacji dokonywanej za pośrednictwem wątków homoerotycznych nawet nie umiem się ustosunkować, bo wybacz, ale nie znajduję dla niej logicznego wytłumaczenia, tzn. zrozumienia dla faktu, że gdyby w tej historii brali też na pierwszym planie udział mężczyźni, wszystko byłoby w porządku, a w przypadku kobiet nie jest i musi się za tym kryć jakaś polityczna agenda. Filmy zawierające wątki LGBT, które uhonorowano Oscarami, były w historii 2 (słownie: dwa): "Nocny kowboj" (a i tu to interpretacja trochę na wyrost) oraz "Moonlight" (który jest jednak o czymś zupełnie innym niż o "czarnym geju" i jeśli przyłożyć doń jeszcze choćby kategorie "filmu o czarnych", to pokazuje ich społeczność w zdecydowanie negatywnych barwach).
Owszem, "Faworyta" Oscara nie dostanie, choć kibicuję jej ze wszystkich sił, bo ma w całej stawce najlepiej dobrane proporcje kina artystycznego do czysto rozrywkowego (a Oscary to nie Cannes i artyzm nie liczy się najbardziej). Nie obraziłabym się jednak, gdyby to "Roma" wzięła tytuł najlepszego filmu - niestety zgarnie go prawdopodobnie "Bohemian Rhapsody" albo "Green Book", co razem z ostatecznie niezrealizowanymi pomysłami przesunięcia nagród za montaż i zdjęcia do przerw reklamowych będzie ostatecznym dowodem na obniżenie rangi tej imprezy.

ocenił(a) film na 8
ex_machina_durejko

jak ktoś pisze " jak wiele kwestii z innej nieco perspektywy dostrzegłeś" w tak dość prostym filmie to chyba za dużo Lyncha nie oglądał/a ;)
W sensie, że Faworyta nie jest wymagającym filmem dla widza myślącego, który wie na co się porywa, na jakiego reżysera, okres historyczny jaki będzie przedstawiany i w tym momencie ciężko jest im się odnaleźć. Widząc teksty w stylu "No i przede wszystkim ma być wesoło (...) zabawa w rzucanie pomarańczami w nagiego faceta"... serio chce ci się wdawać z kimś takim w polemikę? kto tak dość prostą metaforyczną scenę nie rozumie i rozpatruje ją w kategorii "wesołej"? no właśnie :)

O ile w poprzednich odleglejszych latach filmy z wątkami lgbt pojawiały się w ramach kontrowersji o tyle przynajmniej w tej dekadzie pod rękę z rasizmem i antysemityzmem (ten drugi już mocno niepopularny, aczkolwiek jak pojawia się coś dosadniejszego to trzeba dać najwyższy laur patrz. "Ida") teraz to są stali bywalcy Oscarów. Generalnie unikam albo oglądam od czasu do czasu filmy, które wiem że będą traktować o homoseksualizmie, a takich na gali jest co raz więcej tyle, że nie wymienię ci każdego bo po prostu zapominam albo nie oglądam jest ich naprawdę wiele, a nie tak jak sądzisz dwa nagrodzone (nie tylko w głównej kategorii)... Tajemnica Brokeback Mountain, Tamte dni tamte noce, wcześniej w/w przez ciebie Moonlight, jeszcze wcześniej Obywatel milk. Nawet jeśli wątek homo nie leży w centrum to pojawia się na drugim planie.

Generalnie to by to po mnie spływało, ale fakt jest taki, że połowa nominacji (pomijając techniczne) musi mieć wydźwięk "polityczny" (może i nie odpowiednie słowo, ale o inne bardziej trafne ciężko). Brak nominacja dla czarnoskórych aktorów to zaraz #białeOscary... zrobić film o Afroamerykaninie z białą dziewczyną (Uciekaj!), którego chcą tam niby porwać czy zamordować to hit dla czarnoskórej widowni. W drugą stroną za cholerę by to nie zadziałało... wyobraź sobie Hereditary z czarną obsadą byłby główny kandydat do wygranej no nie? btw. brak Hereditary xD a obecność Czarnej Pantery powoduje że nawet nie powinniśmy rozmawiać o tych śmiesznych nagrodach :)

Bohemian według mnie nie wygra zwłaszcza glównej nagrody... bez przesady żeby film, który jest gorszy niż Narodziny Gwiazdy zgarnął... a zresztą nominowali Pantere to wszystko może się wydarzyć. To że muzyka Queen jest niesamowita nie znaczy, że i ten film jest. Ale generalnie to kontrast jest niesamowity jak się patrzy na to co większość filmów fabularnych oferuje w kwestii fabuły. Nawet Faworyta po mimo mojego zachwytu nie odkrywa koła na nowa, a po zapoznaniu się z faktyczną prawdą historyczną można zobaczyć jak została spłycona. Ogólnie ostatnio mnie boli, że filmy są co raz bardziej płytkie w porównaniu do seriali... płytkie co jedno, a drugie, że tylko kilka razy do roku trafiają się takie, które potrafią wciągnąć jak serial.

___ice___

"kto tak dość prostą metaforyczną scenę nie rozumie i rozpatruje ją w kategorii "wesołej"? no właśnie :)"

dlaczego autorka ma nie rozpatrywać sceny w tym kontekście? coś tu sobie przeczy?

ocenił(a) film na 8
YodaRozpruwacz

może to, autor zamieszczając ją w filmie nie miał na celu rozbawienia widza... co tam śmiesznego było? raczej to ten sam typ symboliki co w ostatniej scenie z królikami w tle. Nie mówię że te sceny oznaczają to samo, ale umieszczenie ich ma coś na celu... i jak ktoś zasiada do seansu takiego filmu, "wyłącza myślenie", a potem ma żal, że coś nie pasowało do siebie to nie wina filmu do którego zasiada się jak do "odmóżdżacza". Nawet jak bohaterka wypada z dorożki na twarz prosto w gówno to nie zabieg mający na celu rozśmieszyć widza tylko pokazuje z jakiego pułapu Abigail zaczynała swoją historię na dworze.

ocenił(a) film na 6
___ice___

Przyznam, że żadna z owych "ewentualnie zabawnych scen" nie rozśmieszyła mnie. Całość postrzegam głównie w dramatycznym kontekście .

ocenił(a) film na 9
___ice___

Nie mam w zwyczaju naigrywać się z innych uczestników dyskusji tylko dlatego, że mają odmienne odczucia wobec filmu – tym bardziej po odbyciu z nimi kilku wartościowych rozmów pod innymi tytułami. Dlatego pozwolisz, że te przytyki zignoruję.

Tak zupełnie serio mniej mi się akurat chce wdawać w dyskusję z Tobą na temat homowątków, które dla mnie są równie naturalne co hetero. To, że ich unikasz albo traktujesz osobiście jako kontrowersję nie sprawia, że ich obecność jest „wciskana na siłę”. Mógłbyś również rozwinąć, co znaczy „infantylizacja przez homoseksualizm”? Nie napisałam, że widziałeś TYLKO te dwa filmy, ale że TYLKO te dwa zdobyły w historii Oscarów najważniejsze nagrody. Istnienie tych tematów w stawce też wydawało mi się raczej oczywiste – w życie mniejszości seksualnych (ale i rasowych czy etnicznych) wpisana jest niejako walka o poczucie godności, akceptację innych, przełamywanie krzywdzących schematów myślowych (często najbliższych sobie osób) i toczony wewnętrznie bój o dojście do ładu ze swoją tożsamością, odnalezienie własnego miejsca w świecie. To idealna filmowo płaszczyzna do pokazywania wzruszających, angażujących emocjonalnie historii. A takie są GENERALNIE oscarowo faworyzowane, bo i one kradną serca największej liczby widzów. „Tajemnica Brokeback Mountain” to jedna z najlepszych w historii kina realizacji melodramatycznych, pełnokrwista, uwspółcześniona wersja greckiej tragedii, w której wszyscy mają rację, nie ma dobrych wyborów, a wszystkim jej uczestnikom poświęca się jednakowo wiele uwagi, przedstawiając historię z wielu perspektyw. Każdy jest tam ofiarą, i własnych wyborów, i niezależnego od siebie fatum. Wielki film, który zasługiwał na Oscara z miliona niepolitycznych powodów.

„Uciekaj!” dostało tylko jedną nagrodę, za scenariusz, więc nie widzę tu tak prostec zależności jak ta, o której piszesz. Co więcej – jest jeszcze tegoroczna „Suspiria”, gdzie wszyscy są bohaterowie są biali, jest „Ciche miejsce”, gdzie też nie ma wątków rasowych (oba horrory świetnie zagrane i mające korzenie w kinie artystycznym, ambitnym), na Oscarach po prostu nieobecne – Akademia zwyczajnie ignoruje horrory (moim zdaniem niesłusznie), nie horrory z białymi.

Nie uważasz, że przekonanie o własnej absolutnej racji i przyznanie sobie interpretacyjnego monopolu jest oznaką lekkiej… arogancji?

ocenił(a) film na 8
ex_machina_durejko

Ja nie będę się zabijał o swoje racje, bo to są jedynie moje odczucia... mogą być błędne dla niejednej osoby, bo każdy ma swoją racje :)

No mam problem z wątkami homo... zwłaszcza po ostatnim seansie serialu "Sex Education". Pomijamy jaki poziom sobą prezentuje ta produkcja, jak jest zagrana czy zrealizowana. Ile tam jest absurdów to jedno, ale to, że połowa bohaterów ma coś wspólnego z homoseksualizmem i ze świecą szukać "normalnej rodziny" (mama i tata + dzieci). Jak rodzina nie jest homo no to jest rozbita, rekonstruowana albo w ogóle dzieci funkcjonują "samopas". Tak mi przychodzi na myśl co widziałem w podobnych produkcjach 20 lat temu np. American Pie... ani jednego homoseksualisty w całej produkcji. W czym jest problem? przez 20 lat świat aż tak się zmienił?

Najgorsze, że filmy takie jak Brokeback czy Tamte dni tamte noce cenię, bo jakąś tam wrażliwość na dobre kino mam, ale zastanawia mnie czy film z wątkiem heteroseksualnym naprawdę tak ciężko zrobić? :) bo jakoś od lat jeden La la land się trafił i długo długo nic.

Nie przemawia do mnie argument, że akademia ignoruje coś... fakt jest taki, że renesans horroru w tej dekadzie trwa w najlepsze, a miejsce na gali chociażby w/w trzech horrorów przez nas zajmują filmy słabe, które jakby nominacji nie dostałby to byłby wielki hałas... aż dobre filmy się ignoruje to mało ważne. Dziwny ten świat naprawdę :)

ocenił(a) film na 9
___ice___

Nie znajduję na to innej odpowiedzi niż: nie wiem, w jakim świecie żyjesz, widząc wokół tylko homoseksualne wątki, ale chętnie wezmę od Ciebie do niego adres i sama się w tym świecie znajdę.

ocenił(a) film na 6
Agatonik

Mnie też ten film nie poruszył w jakiś szczególnie emocjonalny sposób. Owszem, zachwyciły mnie krajobrazy, scenografia , kostiumy, doceniam świetne kreacje aktorskie. A w kwestii odczuć, to głównie króluje niesmak spowodowany trywialnymi, nieco ordynarnymi scenami.

ex_machina_durejko

Bardzo odpowiada mi Twój komentarz! Czułam tak samo i dziękuję za niego...

ocenił(a) film na 8
Agatonik

Nie wiem czy widziałaś, ale myslę, że "Vatel" powinien zaspokoić Twoje gusta.

ocenił(a) film na 7
neolith

Widziałam i faktycznie bardzo mi się podobał.

ocenił(a) film na 7
Agatonik

Znów tak samo oceniamy film. Znów się z Tobą zgadzam! Jestem właśnie po seansie i mam podobne odczucia.

ocenił(a) film na 7
xManilax

Widocznie podobnie patrzymy na różne rzeczy, świat. Pozdrawiam:))

ocenił(a) film na 5
Agatonik

Podpisuję się pod opinią autorki wątku. Widziałem Kła i Lobstera, świetne filmy. Zobaczyłem też Barry Lyndon Kubricka, żeby mieć jakieś pojęcie o konwencji filmu kostiumowego z intrygą i historią pięcia się na szczyt.
Jednak ten film Lanthimosa wyszedł cienko. Są fajne, interesujące zabiegi, jak 'rybie oko' i inne zabawy formą. Ale w gruncie rzeczy dostajemy film, w którym nie ma nowego pomysłu - wszystko to było, jest za to wplecione śmieszkowanie i dość przypadkowe elementy, zrobione od czapy. Czułem się jakbym oglądał nie film, a zlepek memów.

ocenił(a) film na 8
Agatonik

Myślę, że dlatego lepiej nie nakręcać się przed filmem i nie mieć za dużych oczekiwań. Często czujemy się rozczarowani filmem, bo naczytamy się "ochów i achów'. Ja nie czytam recenzji, nie oglądam trailerów.

ocenił(a) film na 7
Ulisseska

Ja tez nie czytam przed, ani nie oglądam. Natomiast z ciekawością czytam po seansie. I stąd mój odnośnik do opinii recenzentów.

ocenił(a) film na 8
Agatonik

Także jestem filmem do pewnego stopnia rozczarowana. Pewnie winne są nadmierne oczekiwania jakie miałam po Kle i Lobsterze.
Nie razi mnie banalność historii w końcu jest ona pochodną jej uniwersalności (jak piszesz, równie dobrze mogłaby się dziać w gimnazjum) ale "sholyłudzenia" reżysera.
Oby tylko sukces Faworyty nie sprawił, że Lanthimos na dobre odejdzie od starego stylu :(

ocenił(a) film na 9
Agatonik

" No i przede wszystkim ma być wesoło, do czego służy upadek w błoto, obżerająca się i zwracająca, to co zje królowa, zabawa w rzucanie pomarańczami w nagiego faceta, wyścig kaczek."
Nie wiem jak można nie zrozumieć znaczenia tych scen (nie dziwie się,że kino komiksowe robi furorę, nie wymaga ono używania mózgu).One nie miały bawić widza,być wesołe,lecz ukazać zepsucie świata arystokracji.Świata brudnego,bezcelowego i niemoralnego,gdzie bawi obrzucanie kogoś owocami,a wyścig kaczek jest największą formą rozrywki (jak oglądanie dzisiaj reality show,granie w gry komputerowe lub dopiszcie sobie coś innego). Upadek w błoto służył ukazaniu niskiej pozycji Abigail (gdyby miała wtedy wysoką pozycję to ten facet,co ją wypchnął nie ośmieliłby się tego zrobić) i jednocześnie pokazywał,że faceci z dworu myśleli jedynie o seksie. A wspominana scena z królową ukazuje jej stan psychiczny-obżerała się z powodu depresji,co jej szkodziło.

ocenił(a) film na 7
wazka16

Doskonale rozumiem jakie to miało mieć przesłanie - dosyć proste zresztą. I nie o tym był mój post. Był o tym, że właśnie większość widzów zaśmiewała się na tych scenach, a recenzenci w kółko powtarzają, że Lantimos wreszcie nakręcił film mainstreamowy. I ta infantylizacja mnie oburza. Akurat kino komiksowe mnie nudzi. Najpierw dokładnie przeczytaj post, a potem feruj oceny, bo naprawdę można się bardzo pomylić.

ocenił(a) film na 9
Agatonik

Akurat,nie było mowy w twoim poście o tym jak inni odebrali te sceny.Jedynie żale do współczesnego kina oraz niesłuszna krytyka wspomnianych scen (mam wątpliwości czy naprawdę zrozumiałaś ich funkcję w filmie,bo nie czepiałabyś się ich,lecz reakcji na nich widzów). Jeśli ktoś się na tym śmiał to gratuluje braku zrozumienia filmu i kiepskiego humoru.Nie wiem,co recenzenci piszą,ale to nie znaczy,że mają rację.Dla mnie to żaden mainstream. Niczego infantylnego nie widzę w historii o starości,samotności i dążeniu do władzy/pozycji za cenę utraty godności.

ocenił(a) film na 7
wazka16

Ok. Tak, krytykowałam też film i jego fabułę. Wyszłam z seansu rozczarowana właśnie z powodu tak prostego i schematycznego przekazu:
- walka o wpływy, władzę - intrygi przewidywalne, schematyczne. Z o wiele większą finezją i inteligencją były przedstawiane w innych filmach, czego najlepszym dowodem, żeby nie sięgać daleko i zbyt ambitnie jest serial "Wersal. Prawo krwi". A od Lantimosa można oczekiwać zdecydowanie większej finezji. A podając kilka tytułów: Kochanice króla, Niebezpieczne związki, Elizabeth. Złoty wiek. Już nawet Maria Antonina jest lepsza pod tym względem.
- upadek w błoto jako metafora pozycji społecznej - tak jeden do jednego, że aż wstyd, że Lantimos do takiego prostego przekazu sięgnął. To tak jakby zachwycać się pojawieniem diabła jako ukazaniem zła. Czytelne dla uczniów gimnazjum
- zepsucie władzy - milion razy i obrzucanie się pomidorami to raczej scenka dość prostacka. Już nie mówiąc o scenie, w której królowa pochłania niebieskie ciasto i rzyga
Więc nie mów mi, że mam zbyt mały rozumek, aby pojąć wielką głębię i złożoność tego filmu. Właśnie jego prostackość i negowanie inteligencji widza nazywam infantylizacją.
Doceniam - zabawę formą, kwestie techniczne i grę trzech aktorek.

ocenił(a) film na 9
Agatonik

Widzisz, ty skupiłaś się na intrydze (zgadzam się,że nie jest ona wyszukana,wspomniane filmy są lepsze pod tym względem). Dla mnie ona jest na dalszym planie,bo ważniejsze są tu relacje między postaciami. Prostackie sceny miały być prostackie (to jest ewidentnie negatywne ukazanie epoki) i nie rozumiem,dlaczego się tak tego uczepiłaś. Mam wrażenie (może mylne),że szukasz dziury w całym.Aż się dziwie,że dałaś 7, skoro masz tyle uwag.
PS.Nie denerwuj się tak. Nie bierz wszystkiego do siebie.

ocenił(a) film na 7
wazka16

Aż tak, to się nie denerwuję:))) I uczepiłam się (masz rację), bo film mnie rozczarował ze względu na to, co napisałam, czyli głównie scenariusz. A dałam 7, bo pomimo swojej irytacji doceniam grę aktorską, zdjęcia, niestandardową formę. I to jest naprawdę dobry film, ale zachwyty są moim zdaniem przesadzone. I tylko tyle. Pozdrawiam i bardzo dziękuję za ciekawą dyskusję.

ocenił(a) film na 9
Agatonik

Ale właśnie estetyka baroku i zabaw dworskich, ekscentryczność, obżarstwo (wszystkie postacie epoki są tłuste jak świnie), to są smaczki tego filmu. Skończyły się czasy zacnego ujmowania życia elit według sentymentalnych budujących powiastek ku pokrzepieniu.

ocenił(a) film na 9
Agatonik

Napisz jeszcze że film promuje ideologię gender bo faceci się pudrują, noszą peruki i wyglądają jak cioty. :-D

ocenił(a) film na 7
adam_zielinski_7121

Akurat bardzo nie trafiłeś. Jestem za równością płci, ruchem LGBT, usankcjonowaniem związków jednopłciowych, prawem kobiet do decydowania o swoim życiu, w tym o aborcji. A czegoś takiego jak "ideologia gender" po prostu nie ma. Pojęcie wykute przez przedstawicieli katolickiego ciemnogrodu.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones