PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=662118}

Reaching for the Moon

Flores Raras
7,2 815
ocen
7,2 10 1 815
Flores Raras
powrót do forum filmu Flores Raras

Za pierwszym razem byłam głównie pod wrażeniem malowniczych ujęć kamery, przepięknej muzyki oraz pod urokiem postaci, która jest mi osobiście bliższa, Loty. Bishop grana przez Mirandę Otto wydawała mi się chłodna, a cały proces powstawania jej literackich perełek, nie jawił mi się, jako szczególnie ciekawy. Żeby nie zdradzać fabuły (tym którzy filmu nie widzieli), dodam, że scena, w której nastąpił moment "straty" wycisnęła ze mnie chyba wszystkie łzy.

Drugie oglądanie "Flores Raras" miało być z założenia podporządkowane wsłuchaniu się w poezję Bishop i wnikliwsze przyjrzenie się relacjom pary bohaterek. Rezultat mnie trochę zaskoczył. Brakowało mi w dalszym ciągu większego rozbudowania psychologicznego postaci, zarówno Loty jak i Elizabeth, choćby ich fascynacji sobą na początku znajomości. Mniej drażnił mnie głos Mirandy Otto i "chłód" granej przez nią postaci. Bardziej dostrzegłam egoizm Loty, jej chęć posiadania i decydowania o wszystkim, całkowite zatracenie się w idei i pracy nad projektem Parku, a tym samym brak dbałości i skazywanie Elizabeth na samotność. To co mnie uderzyło z jeszcze większą siłą, to scena, o której wspomniałam wyżej, czyli moment "straty". Jak bym się nie starała i wmawiała sobie, że Miranda Otto zagrała słabszą rolę, to muszę przyznać bez dwóch zdań, że w tej scenie pokazała mistrzostwo świata. Emocje sięgnęły wrażliwych miejsc w mojej duszy i wręcz mną targały. Bishop, zamknięta w sobie utalentowana introwertyczka, dziwaczka topiąca swoje smutki w alkoholu, z trudem przystosowująca się do otaczającego świata i ludzi, stojąc w obliczu tragedii, ale będąc już praktycznie inną osobą - pokazała, z jak bolesną stratą się zmaga. Jak puszczają wszystkie hamulce, które wcześniej trzymała na wodzy i ten jej pozorny chłód, i cynizm przeradza się w ludzką, przeogromną rozpacz. Ponownie mnie ta scena sponiewierała. Została zagrana koncertowo. A potem muzyka i słowa: "W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy..." Spacer i lekki uśmiech...
Mimo ewidentnych filmowych perełek w dalszym ciągu brakowało mi jednak zdecydowanie silniej zarysowanych postaci Loty i Elizabeth, dbałości o głębsze pokazanie ich wieloletniego związku, w czasie trwania którego obie przeszły metamorfozy. I jak do tego doszło, że praktycznie zamieniły się rolami, charakterami, kreatywnością? W przypadku Loty było to dla mnie wielką zagadką i taką też w istocie pozostanie. Zdecydowanie bardziej zrozumiałam jednak to, co się stało z Bishop, jaką drogą podążyła i dlaczego. Pomimo bardzo skromnego psychologicznego portretowania więcej mogę dziś powiedzieć o niej, niż o bliższej mi na początku przygody z tym filmem, Locie. Być może jest w tym spora zasługa poezji. A być może tego, że w swoim początkowym zaślepieniu, nie dostrzegłam wcześniej, jak dobrą kreację stworzyła tu Miranda Otto. Była jak księżyc, we wszystkich swoich fazach, okrążający Ziemię. Była przyćmiona blaskiem bijącym od Loty, była cieniem człowieka, nikim, kiedy się upijała, a potem to ona jaśniała blaskiem, i to nią upajały się miliony, i Jej Lota. Chociaż nie było to w filmie jednoznacznie powiedziane, sądzę, że to dzięki miłości Loty, która ją pokochała i stworzyła dla niej raj, stała się inna, mniej krucha.


Linie...linijki, wiersze, kreski...przenikanie...

W pracy twórczej zarówno Lota jak i Bishop przelewały na papier swoje wizje artystyczne posługując się właśnie liniami, jako środkami wyrazu.
"Spostrzeżenia podzielone na linie"... tak o początku recytacji wiersza "One Art" mówił do Bishop jej przyjaciel. Gdy Lota kreśliła projekt "rajskiego" miejsca do pracy dla Elizabeth, także tworzyła go przy pomocy linii. Z pewnością to miejsce miało szczególne znaczenie dla twórczości Elizabeth, jej geniuszu. Przypuszczam, że podobnie było z wierszami, które uwielbiała Lota. Taki dość dziwny zabieg graficzny z zabawą liniami przeplatał się też na ekranie, zanikanie, pojawianie się, zmiany kształtu i formy, przenikanie. Tylko..., to przesiąknięcie dwóch osobowości, wysycenie sobą i jakby "zamiana ról" są jednak dość słabo nakreślone.


Gdybym miała jednym słowem określić "Flores Raras" to byłoby to słowo - elegancki, które według mnie najlepiej oddaje naturalność i estetykę, z jaką połączono tu każdy aspekt filmowego dzieła.

użytkownik usunięty
karen_

Super wypowiedź.
Dziękuję za całość, najbardziej jednak podpisuję się pod ostatnim zdaniem.
Piękny film o miłości, namiętności i pasji.

Pozdrawiam

karen_

Obejrzałam ten film tylko i wyłącznie przez tą recenzję :) Po przeczytaniu czegoś takiego człowiek myśli sobie "wow, w końcu będzie coś głębszego, skoro nawet ta ewidentnie obyta z kinematografią kobieta była targana emocjami podczas oglądania". Po seansie stwierdzam jednak, że to chyba nie był mój dzień na tego rodzaju kino albo po prostu znów twórcy prześlizgnęli się po powierzchni trudnych i ciekawych tematów zawodząc moje oczekiwania i gdyby film trwał o połowę krócej nic by nie stracił na efekcie.
Niemniej jednak świetne prezentuje się ten film pod względem zdjęć :)

Ewe_lin


Siebie nie należy obwiniać, ani "tamtego dnia":) może to kwestia naszej niepowtarzalności. Ty byś film skróciła, a ja wręcz rozbudowała o to, co wzbudziło mój niedosyt :)

Tak naprawdę doceniłam w pełni ten film dopiero za drugim razem, a zainspirował mnie do tego wiersz Bishop - "Sztuka tracenia", który uparcie chodził za mną przez wiele, wiele dni i nie chciał odejść. Gdzieś nawet jeszcze się plącze w myślach. Potem sporo poczytałam o Locie i Elizabeth, osobach wcześniej zupełnie mi nieznanych i zasiadłam do oglądania po raz drugi. Chyba nie bez znaczenia w odbiorze tego obrazu był także bagaż własnych, retrospekcyjnych doświadczeń.
Poza tym ja tak mam, że jeśli film mnie czymś zaciekawi potrafię do niego wracać i odkrywać w nim kolejne "wartości" i wciąż się zachwycać.

karen_

No dobra, teraz się zawstydziłam. Nie szukałam informacji o tych kobietach, ani o kontekście historycznym. Zwyczajnie, prostacko, z buta włączyłam film i na domiar złego "pałzowałam" :P Na całe szczęście ja również mam tendencje do powracania, które często kończy się diametralnie innym odbiorem za drugim, trzecim razem. Dlatego jeszcze nie skreślam Brazylii ;)
...chociaż chyba nieprędko nastąpi powtórka. Te aktorki jakoś nie są w moim guście.

Ewe_lin

Nie zawsze mamy chwilę, żeby każdy obraz potraktować wyjątkowo.

Nie skreślaj Brazylii! :) Gdy będziesz miała czas i chęć na ucieczkę w świat wyobraźni i szczyptę czarnego humoru, obejrzyj "Brazil" z DeNiro. Może trafi w gust? :)
Kocham surrealizm w kinowej szacie.

karen_

Namówiłaś mnie :D Sama nie wpadłabym pewnie na taką pozycje ale skoro polecasz to muszę obejrzeć (bo inaczej ciekawość mnie zeżre). Dziękować :)

Ewe_lin

Był to z mojej strony tylko taki skojarzeniowy szybki strzał:) bo najzwyczajniej lubię również takie kino. W żadnym razie nie chciałabym niczego wskazywać, ani uwrażliwiać. Sama wiesz lepiej co lubisz i co cenisz :) W najgorszym wypadku ryzykujesz tylko stratą czasu, w najlepszym - błagasz o jeszcze :)
Gdyby jednak pożenić surrealizm z kobiecym wątkiem wskazałabym raczej na jeden z moich ulubionych surrealistycznych obrazów -"Być jak John Malkowich".
To inne kino, inne niż "Flores Raras".

karen_

Dlaczego nie chciałabyś niczego wskazywać ani uwrażliwiać? A właśnie, wskazuj, uwrażliwiaj i poszerzaj horyzonty innych! To, że wiem co lubię nie oznacza, że nie mogę okryć i polubić czegoś nowego ;) Choć wczoraj obejrzałam "Być jak John Malkowich" i do dziś jeszcze nie wiem co myśleć i czy mi się podobał, to chyba skłaniam się ku wersji "błagasz o jeszcze" :P

PS. Tak w ogóle to ja chyba zaczynam odbiegać od meritum wątku. Jeśli łamię tym niecnym postępowaniem jakiś punkt regulaminu to najmocniej przepraszam :)

Ewe_lin


Oczywiście odbieganie od wątku nie jest przestępstwem :) Co prawda temat dotyczy moich odczuć po drugim obejrzeniu "Flores Raras", ale nie widzę niczego złego w małym skoku w bok, tak przy okazji.

Dlaczego nie chcę wskazywać? Ponieważ doszłam do takiego wniosku po wieloletniej bytności na tym portalu. Sama czytając odczucia wielu osób po seansie miałam mętlik w głowie, czy aby dobrze robię zabierając się do oglądania tego czy tamtego filmu, albo też, że mam zupełnie inne odczucia "po obejrzeniu". Znam zaledwie jedną osobę, której smak filmowy jest zbliżony do mojego i nie jest to moja siostra bliźniaczka :) ale z dużym prawdopodobieństwem bliźniacza dusza.
Daleko nie ma co szukać, sama napisałaś z jakich pobudek obejrzałaś "Flores Raras", no i zawiodłaś się, a moje słowa "przed" nie znalazły odzwierciedlenia w tym, co czułaś "po".
To co jest dla nas zupełnie indywidualne, jeśli chodzi o odbieranie sztuki, można określić jednym słowem - wrażenie. A samo wrażenie bywa wypadkową tak wielu czynników, nawet zdawałoby się nieistotnych, że nie będę nawet próbowała liznąć tematu. Dlatego nie polecam filmów, mogę jedynie czasem wskazać jakim tropem ja podążam, i co działa na moją wyobraźnię odpychająco lub przyciągająco :) Stąd piszę tak jak czuję.

"Brazil" bardzo mi się podobał, ale jeśli nie znajdziesz zobacz np:"Delicatessen" z 91, a na deser "Coraline" z 2009 lub "Beowulf":) To nie są filmy lekkie, miłe i przyjemne, dla mnie są to filmy z pomysłem na uwiedzenie mnie i mojej wyobraźni.
Ale oczywiście lubię też niektóre filmy lekkie, miłe i przyjemne. Chyba numerem jeden zawsze będzie "Seksmisja", do której przymierzę się na dniach, ponieważ dawno nie oglądałam, a potrzebuję dawki szczerego, niewymuszonego śmiechu :)

P.S.
Obiecuję już nie odbiegać od wątku, to ja zaczęłam.

karen_

Hhhhhh skoro małe dygresje nie są niczym złym to pozwól mi proszę sprowokować się do kolejnych :D Bardzo rzadko mam okazję przeczytać w internecie sensowne, głębokie i ciekawe wypowiedzi, a przy tym jeszcze napisane poprawną polszczyzną i zdaniami wielokrotnie złożonymi :)
Wydaje mi się, że rozumiem Twoje obawy przed ewentualnym zasugerowaniem widzom, którzy jeszcze nie widzieli danego filmu, w jaki sposób mają go odbierać. No ale spójrzmy prawdzie w oczy - każdy jakoś sugeruje się już plakatem, zwiastunem, opisem wprowadzającym. Ja czytając komentarze osób, które już obejrzały film pewnie podświadomie chciałam go obejrzeć i tylko szukałam wypowiedzi, która mnie utwierdzi w przekonaniu, że to dobry pomysł :p W swoim komentarzu nie chciałam bynajmniej składać reklamacji, czy sugerować że nie miałaś racji, a jedynie dodać swoje subiektywne "odczuciowe trzy grosze"(wrażenie) dla kolejnych poszukujących :)
Sama oglądam naprawdę wszystkie rodzaje filmów (poza horrorami bo to dla mnie jakaś dziwna mieszanka kiczu i absurdu) z najróżniejszych zakątków świata i uwielbiam odkrywać filmowe perełki. Dlatego bardzo sobie cenię, że dzielisz się tymi tytułami :) Nawet jeśli mogą one nie być w moim guście :p

Ewe_lin


W gruncie rzeczy w stosunku do ilości filmów, jakie widziałam piszę niewiele, najczęściej po to, żeby "wyrzucić" z siebie pewien ładunek emocji (nawet ich brak). Czasem mam wrażenie, że emocjonalność tego, o czym piszę, bardziej skłania do obejrzenia niż zwiastun, czy plakat :). Czy to źle, czy dobrze? Zdania są podzielone, jak to między ludźmi...
Moim ukrytym podtekstem jest raczej skłonienie do ciekawej dyskusji na gorąco, tuż po seansie. Ale to się rzadko zdarza :)

P.S. Też nie oglądam horrorów, ale z z innej przyczyny. Strach nie jest dla mnie pożądanym odczuciem.

Ewe_lin

Poza tym, nawet jeśli moja wypowiedź o filmie nie jest zbyt pochlebna, to i tak uważam, że każdy film, nawet najgorszy zasługuje przynajmniej na jeden seans. To tak z szacunku dla sztuki filmowej i jej twórców. Szmir widziałam całkiem sporo, a do niektórych czasem wracam :)

Jeśli lubisz różnorodność, tak jak ja, to może zaciekawi Cię "S1m0ne" z Alem Pacino i Catherine Keener? Uważam, że ten film został mocno niedoceniony. Ja go uwielbiam od pierwszego seansu.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones