Lubię od czasu do czasu obejrzeć film, w którym złe jest doprawdy wszystko, bo czerpię z tego więcej radochy, niźli jak na dobrej komedii.
Jeżeli tak jak ja lubisz pośmiać się z efektów specjalnych rodem z lat 50, ludków, którzy nie ukończyli nawet dwóch pierwszych lekcji na wieczornych warsztatach aktorskich, głupocie przy której filmy Baya i Emmericha są szczytami mądrości, atakuj śmiało.
Ostrzegam jednak – nie na każdego nerwy to film (zabójcze stężenie idiotyzmów na milimetr taśmy filmowej), ale ubawić się można przednio…
Moja ocena - 1/10