I wielokrotnie przemielony temat opętania. To "From a House on Willow Street" wyszło naprawdę sympatycznie. Momentami był niedopracowany, gdzieniegdzie zalatywało kiczem, ale całościowo nie nudził, a wręcz przeciwnie. Brakowało mi tu jednak tego efektu wow, jakiegoś powiewu świeżości, trochę lepiej opowiedzianej historii i przede wszystkim lepszego zakończenia, które wyszło niestety na odwal. Nie mniej polecam tę produkcję.