Brytyjczycy zrobili coś a'la późniejsze "Terror Toons", czyli film przegięty i niemalże kompletnie nierealistyczny. Bohaterowie są dziwni i przerysowani (jedna dziewczyna jest wyjęta żywcem z kreskówki "Scooby Doo"). Zaczyna się to jak zwykła mieszanka slashera i opowieści o nawiedzonym domu. Tytułowy Funny Man to demoniczny błazen, który zabija przyjezdnych dla zabawy. Dopiero po przyjeździe drugiej partii "gości" okazuje się, że nasz zabójca ma w sobie więcej finezji i zaczynają się akcje, którym niedaleko do "Soku z żuka". Nie jest to dobre kino, ale można się na tym dobrze bawić, zwłaszcza, że zabójstwa są całkiem krwawe.