To o dziwo nawet niezły jak na nasze realia film. Dobre role Zielińskiego, Bobrowskiego, Simlata i Damięckiego. W miarę dobrze nakręcone sceny walk. Scenariusz ma kilka wad ale to i tak jest bardzo dobre w porównaniu do tego co widzimy w Polskim kinie. Irytowała główna bohaterka i jej wątek no ale musieli wtrącić Love story. Dodatkowym smaczkiem są przemycone autentyczne wątki o których było głośno. Końcówka ryje beret.
Mi się bardziej Życie Carlita przypomniało. Remember me? Benny Blanco from The Bronx?
Czy ktoś może mi wytłumaczyć na jakiej podstawie uważa, że Damięcki zagrał dobrze? Bo ja tu widziałem, że nie ma pomysłu na swoją postać i eksperymentuje pół filmu, grając z 7 różnych postaci, by w końcu w drugiej połowie odpuścić i pozostać Damięckim.
zgadzam sie... a koncowka jak na polskie "warunki filmowe" rewelacja. Daje do myslenia i wychodzac z kina myslisz o tym jeszcze dlugo a nie wyrzucasz bilet i zapominasz
Tam była przed napisami końcowymi też scena z jakimś łysym gościem który, tu chyba zaspojleruję, zabił nożem tego lekarza (Banasiuka), i to był ten sam typ, co w tej scenie na początku z tramwajem i w kolejnej z pociągiem - typ ciągle szukał spiny do tego lekarza.
A tak apropo jego. Z jakiej on był ekipy? Od Mrówki, od Goldena czy jeszcze z innej ekipy?