Oglądanie tego filmu to męczarnia. Obojętnie czy oceniacie go pozytywnie czy negatywnie, przyznacie mi rację. Tutaj nie ma fabuły i jasno określonych bohaterów. "Głód 33" stanowi jedynie zlepek scen ukazujących życie na ukraińskich wsiach w czasach gdy Stalin zabrał mieszańcom źródła pożywienia.
Kanibalizm, ludobójstwa, zwłoki walające się po drogach, zupełne zezwierzęcenie, halucynacje, kurczące się ciała... Szokujące obrazy nie opuszczają nas do samego końca. Reżyserowi nie zależało na artystycznym sukcesie. Chciał za wszelką cenę pokazać jak było i upamiętnić ofiary tego koszmaru, który pochłonął ponad 6 tysięcy istnień.
Na początku film jest oszczędny i bardziej umowny niż dosłowny. Z czasem się to zmienia. Dochodzą sekwencje o lekkim zabarwieniu surrealistycznym, a muzyczne tło coraz częściej daje o sobie znać. Mimo to musiałem dzielić seans na dwie części. To nie jest dzieło ani łatwe, ani przyjemne. Na pewno jednak znaczące dla ukraińskiej kinematografii. Z tego też powodu musicie je zobaczyć sami.