bardzo interesujący i wyjątkowy film w kartach naszej kinematografii.
Umieściłbym go gdzieś pomiędzy Diabłem a Na srebrnym globie pana Żuławskiego.
Akcja ma się tak:
po napadnięciu na górską wioskę bandyci obrabowują mieszkańców z jedzenia i świń.
PO paru godzinach,niczym Bezimienny w filmach Sergia Leone w mieścinie pokrytej śniegiem zjawia się Rycerz <Walczewski !> sprawiający wrażenie...upośledzonego umysłowo !
Ale to tylko pierwsze wrażenie.
Po porządnym snie, i wypoczęciu przybysz dowiaduje się co przed godzinami stało się w wiosce. Oferuje pomoc. Chłopi nie są do tego pomysłu przychylnie nastawieni. Aby zmusić ich do pojedynku ze zbójnikami i odzyskania świń Rycerz jest gotów mieszczanom nawet zapłacić.
I to dukatami ze szczerego złota....
jak pisałem u góry,to projekt nie typowy.
Akcja dzieje się w średniowieczu,ale to wszystko można by osadzić w dowolnej epoce historycznej. Przesłanie pozostałoby to samo.
Bardzo ubogi w dialogi film,zachwycił mnie prostotą wykonania <choć scenograf i tak musiał się namęczyć> i bardzo ciekawą muzyką.
Urzekł mnie również legendarny Marek Walczewski i ciekawy Mastalerz w jednej ze swoich pierwszych ról. Sprawna reżyserka.
Niecodzienne dzieło w filmografi pana Kondratiuka.