To nie jest film na miarę "Dawno temu w Ameryce" czy"Nietykalnych" ale to jest bardzo dobry film! Początkowo świat ma proste zasady - są tazy, którzy mimo prohibicji chcą się napić i są tacy, którzy im to umożliwiają. Chce się napić policjant, wdowa i sam przemytnik. Gdzieś poza tym jest świat brutalnych gangsterów, czasem nawet jakiś z nich zastrzeli z thompsona konkurenta, ale tak naprawdę to nie ma znaczenia - bo tu jest most i świat twardych ludzi i jasnych zasad. Aż i do tego przemytniczego raju wkracza korupcja, brutalny psychopata i świat wielkich interesów. Jedni poddają się nowym czasom a ... Bondurantowie nie. I o tej walce o zasady jest ten film. Wymieszane obrazy: liryczne kadry z sukienką, metaforyczne z myciem nóg, swojskie chlanie bimbru ze słoików, rodzinna legenda o niesmiertelności, narastająca brutalność, dojrzewanie, śmierć, kobieta z przeszłością, mężczyzna po przejściach... W tym wszystkim jest to wszystko - ale w odpowiednich proporcjach (no, moze za mało Oldmana :) - i spójnie połączone. Jakaś nuta straceńczej melancholii wymieszana z brutalnymi eksplozjami zła sprawia, że ten film zostaje. Jasne, łatwo jest lubić Bondurantów, bo tak są przedstawieni, łatwo jest nienawidzić Rakesa, bo tak go przedstawiono, ale na szczęście oprócz dobrych postaci jest też i fabuła, i chemia (Hardy i Chastain!) i po prostu - świetnie opowiedziana historia. Jeszcze role - Hardy i Chastain ponad wszystko! LaBoeuf widać, że dojrzewa a Guy Pearce jednak przerysowany. Oldmana - jak wspomniałem - za mało. :) Film, który warto obejrzeć a potem mieć na półce.