Zgadzam się z tą opinią o tym filmie. Pomijam aspekt religijny... Film zwyczajnie Bardzo Dobry. Tzw "lektura obowiązkowa"!

obejrzymy

niestety, słaby... z całym szacunkiem dla skądinąd świetnego reżysera. Zrobiony dla amerykańskiego widza.... mimo ponad 2h ani za bardzo nie wnika w historię powstania Opus Dei, ani tym bardziej nie zdradza jakim kotłem szaleństwa była dla samych Hiszpanów ich wojna domowa... może bronić się tylko autentycznymi motywami (bohaterowie)... wykonanie niestety słabe.
ps. błagam... nie każdy człowiek musi być historykiem i geografem żeby zrozumieć historię o niespełnionej miłości i demonach (smokach) tkwiących w naszym życiu...

Tylko że dobry film to taki, w którego fabule i przesłaniu odnajdzie się i "głupek" nieznający kontekstu historycznego i osoba znająca fakt. Ja orientuję się w tej historii i uważam, że została potraktowana dość powierzchownie, właściwie wszyscy gonią z karabinami, a sensu w tym większego nie ma, bo większość scen zabierają wątki typu "jestem w ciąży" itp. Film nie usatysfakcjonuje ani osoby, która nie rozumie tej historii (bo jej dalej nie zrozumie) ani pasjonata (bo jest jednym wielkim skrótem myślowym)

Jedna z największych porażek ostatniej dekady. Poziom żenady wbija w fotel i pozwala jedynie płakać ze śmiechu :)
Warto zaznaczyć że "The real shit" to współczesne zdanie umieszczane w recenzjach naprawdę słabych filmów.

Tym właśnie jest ten film: zbędną stratą czasu i pieniędzy która odkryje szokujący i zwalający z nóg przerost formy nad treścią :P

Jeśli nie wiesz kiedy byla wojna domowa w Hiszpani, ani nie wiesz gdzie jest Andora to się nie przejmuj bo z tego filmu i tak nie wyniesiesz nic nowego :)

Pozdrawiam :)