nie wiem, gdzie widzisz ten piękny film? jest to bardzo mały, krótki fragment życia jednego księdza w ogarniętej wojną domową Hiszpanii. Film bardzo stronniczy, bardzo mocno katolicki, dla młodzieży z gimnazjów religijnych (katolickich). Film nakręcony li tylko i wyłącznie po to, aby wybielić organizację kościoła katolickiego Opus Dei. Krzysztof Kłopotowski pisząc na temat tego filmu artykuł w Rzeczpospolitej z dnia 03 czerwca br także chyba tego filmu nie widział. Jakie tam pytanie o rolę katolicyzmu we współczesnym świecie? żadne. Oglądając ten film w pryzmacie słów "nie bójcie się być świętymi" Jana Pawła II wydaje się być banalną i mocno przeszacowaną wizją reżysera
voy voytku , degustibus non disputandum est. Odpowiadała mi konwencja filmu, klimat, narracja. I jeśli usiądę w kinowym fotelu i od początku do końca filmu ani raz nie zerknę na zegarek, jest to dla mnie wymiernik. Ja nie kieruję się cudzymi opiniami. To musi być moje, osobiste odczucie. To jak sympatia do kogoś. Albo kogoś lubisz albo jest Ci obojętny. I coś Ci powiem, byłam na "Powstaniu Warszawskim". Opinie są na + a moja ..... lepiej nie pytaj.......
Film przeniknął mnie do głębi, aktorzy przekonali, muzyka poruszyła. Scenariusz spójny. Tutaj nie o Katolicyzm chodzi. Zdejmij okulary i obejrzyj raz jeszcze, z ludzkiego punktu widzenia.
no więc takich historii, jak pokazana w tym filmie wydarzyło się wiele - i to z całą pewnością jeszcze bardziej dramatycznych i traumatycznych. Nikt z tego nie robił scenariusza. ten film wydaje się być wyjątkowy TYLKO i WYŁĄCZNIE w kontekście jego głównej postaci - znanej i rozpoznawalnej, naznaczonej znakiem krzyża i katolicyzmu. Bez tego naznaczenia film nie zaistniałby, bo mówi o brutalnej bądź co bądź rzeczywistości uciekinierów. Film nie pokazuje NIC SZCZEGÓLNEGO. O wiele bardziej traumatyczna, szaleńcza i brawurowa była akcja ucieczki np. Dalajlamy z Tybetu na początku lat 50 zeszłego wieku i wielu, wielu innych znaczących ludzi, ale w naszym kręgu kulturowym nie wzbudza w nas to większych emocji. Nie można zaprzeczyć, że ten film wykorzystuje podtekst religijny, szczególnie katolicki, dlatego co do zdjęcia okularów - po prostu pudło. Mam wrażenie, że dopadło Cię uzależnienie - nie zdajesz sobie sprawy ze swojej bardzo prokatolickiej postawy. Leczenie zaczyna się nie od ściągania komuś okularów, ale od uświadomienia sobie o różnicy neutralności życia i własnych poglądów. FILM JEST PŁYTKI
Zdejmij okulary, zdejmij, Ja te też swoje katolickie zdejmuję i widzę:
- propagowanie walki ze złem za pomocą dobra,
- solidne studium psychologiczne,
- przestawienie działania łańcucha krzywdy,
- piękne sceny relacji synowo- ojcowskich,
- ukazanie działania propagandy,
- świetnie zagrane role Manolo i Josemarii,
- dobra muzyka.
Z minusów - sceny "batalistyczne" na słabym poziomie, początek zbyt rozciągnięty.
Dla mnie dramaty tych postaci są czymś szczególnym, a że nie nowym..... No cóż, nowum zdarzały się w czasach antycznych, a od pewnego momentu wszystkie historie to, po prostu, przedstawianie życia i ludzi, a ci ostatni w ogóle się nie zmieniają w swojej naturze.
A jako Katoliczka, wierząca naprawdę, uznałam ten film za rewelacyjne przedstawienie wpływu wiary na zachowania ludzkie. I dopiero tutaj poznałam postać Escrivy. I będę pogłębiała. Gdybym nie była wierząca, ten film aż tak bardzo by mnie nie poruszył, ale i tak dałabym mocne 8 za to wszystko, co wymieniłam na początku postu.
Agvis,
mam inne spojrzenie na świat, ale akceptuję także i Twoje zdanie, także Twoje 8*, myślę że znalazłoby się parę filmowych pozycji (punktów widzenia) nam wspólnych. Na tym polega chyba różnorodność tego świata, szacun i pozdrawiam
Tak to już jest, że nasze przekonania wpływają na postrzeganie świata i jest to całkowicie naturalne. Ale powinno być właśnie tak, jak mówisz - wyznajemy swoje, ale nie zapominamy, że inni mają prawo do odmiennego zdania (o ile ktoś wie, o czym mówi/pisze). Dzięki za dyskusję na poziomie, pozdrawiam.