Generalnie polecam oglądać bez dźwięku, bo bardzo irytuje. Niekoniecznie jest to zarzut w kierunku kompozytora, choć moim zdaniem również poległ w tej roli, ale większą winę ponosi reżyser, ponieważ jest ona tu zupełnie niepotrzebna.

Moim zdaniem wystarczyło ten film przedstawić za pomocą natury, jak zrobił to np. Annaud w genialnym "Niedźwiadku". Tutaj jest to mało subtelne, muzyka jest bardzo oczywista i w zasadzie prowadzi nas za rękę, narzucając przy okazji sposób zachowywania się w danej scenie.

O co mi chodzi dokładniej, przykład: pantera w oddali zbliża się do psa. Tydydydy, zbliżenie na panterę, złowieszcza muzyka, zbliżenie na zaniepokojonego psa, będzie się działo. Czy to było potrzebne? Czy nie domyślilibyśmy się, że duża pantera jest źródłem zagrożenia.

Rozumiem, że to film skierowany głównie do młodszego widza, logo wytwórni Disneya wiele podpowie, dlatego biorę na to poprawkę, ale moim zdaniem film wiele by zyskał, gdyby zrezygnowano z takich tanich i ogranych zagrywek.

Cóż, talent do opowiadania historii o zwierzętach trzeba jednak mieć, dlatego tym samym zachęcam do obejrzenia wspomnianego "Niedźwiadka".