brak jakiegoś sensownego rozwoju zdarzeń i zmierzania historii w konkretnym celu. Twórcy jak gdyby skoncentrowali się tylko na pokazaniu patologii i biedy, bez szczególnego dbania o elementy filmowego rzemiosła.
I tak oto na przemian oglądamy co najmniej bardzo nieprzyjemnego czy wręcz zwyrodniałego dziadka mieszkającego z wnuczką, obserwujemy jest przykre, codzienne życie, bandę z Everardo, jakieś dzi*ki, libacje, Maninho kopiącego dół przy domu dziada, nic nie wnoszące do fabuły rozmowy starszych panów, jakąś paradę z trąbkami i przebierańcami; to wszystko wymieszane ot tak sobie i zgrane na taśmę filmową. Dopiero pod koniec jest kluczowe wydarzenie którego nie chcę tu zdradzać ale którego można się spodziewać.