Marna produkcja telewizyjna oparta na podstawie fikcyjnej książki, mająca nieść za sobą wachlarz morałów i mocno zarysowaną przestrogę.
W jaki sposób ten film miał pomóc amerykańskim nastolatkom lat 70., nie mam najmniejszego pojęcia. Scenariusz jest naprawdę miałki, aktorstwo tragikomiczne, a zakończenie więcej niż idiotyczne.
Główną bohaterką jest 15-latka, która wpada w "złe" towarzystwo i staje się ofiarą (w filmie położono duży nacisk właśnie na to słowo) uzależnienia narkotykowego. Sęk w tym, że nastolatków grają 25-latki, dialogi są trywialne do obrzydzenia, a cała fabuła schematyczna i nudna jak cysterna z piaskiem. To co ma szokować, zwyczajnie śmieszy, a cały zamierzony wydźwięk jest spłycony do granic możliwości.
Jeśli już sięgać po filmy o uzależnionych od dragów nastolatków, lepiej pokusić się na "My, dzieci z dworca Zoo" z 1981 roku.